fot. nashaniva.com
10-letnia Iwanka
straciła swój telefon podczas ewakuacji
korytarzem humanitarnym. Na szczęście żołnierze z 93. brygady mobilnej "Chołodny Jar: ukraińskiej armii
złapali złodzieja i zwrócili sprzęt właścicielce
.
Ukraińska brygada wzięła do niewoli mechanika-kierowcę z Dywizji Kantemirowskiej rosyjskich sił zbrojnych, który miał przy sobie czerwony telefon marki Samsung i pasujący do niego powerbank. Początkowo okupant kłamał, że przedmioty należą do niego. I choć w telefonie znaleziono kartę SIM rosyjskiego operatora oraz wykonywano z niego połączenia do Rosji, żołnierze zauważyli w liście kontaktów
ukraińskie numery pod nazwą "mama" czy "tata"
.
Mundurowi skontaktowali się z właścicielami ukraińskich numerów i zwrócili sprzęt małej Iwance. Ołena, mama dziewczynki, tłumaczyła, że 15 marca cała rodzina opuściła Trościaniec w obwodzie sumskim, który został zajęty przez Rosjan.
- Gdy staliśmy w kolumnie ewakuacyjnej,
podeszli rosyjscy żołnierze i kazali oddać wszystkie telefony
. Odpowiedziałam, że aparaty są rozładowane. Wcześniej usunęliśmy z telefonów wszystkie komunikatory, aby nie przekazywać wrogowi żadnych informacji. Jednak na wyjeździe z miasta, rosyjskie wojsko obchodziło punkt kontrolny z kartonem i
grożąc rozstrzelaniem zabierało telefony wszystkim
, którzy wyjeżdżali - relacjonowała.
Rosjanie mieli oskarżać cywilów o fotografowanie żołnierzy.
- Minęły jakieś trzy dni, chłopaki zadzwonili na mój numer i zapytali: czy jestem mamą. Odpowiedziałam: tak. Dmytro z 93. brygady powiedział, że znaleźli telefon u schwytanego rosyjskiego żołnierza. Zapytali, czy żyjemy - mówiła.
Na początku mama Iwanki myślała, że to głupi żart.
- I chociaż mój mąż powiedział chłopakom, żeby zostawili telefon sobie, i tak wysłali go do nas pocztą - dodała Ołena.