fot. East News
Kilka dni temu
Google zdecydował się na usunięcie aplikacji Parler z Google Play
. Nad podobny ruch
niedługo później zdecydował się Apple
. Google i Apple tłumaczyły, że taka decyzja jest spowodowana brakiem możliwości moderowania i usuwania
"rażących treści"
.
Prawicowy serwis Parler popularność zdobył wśród amerykańskich zwolenników Donalda Trumpa i wielbicieli wszelkiego rodzaju teorii spiskowych. Na serwisie użytkownicy
rozpowszechniali treści zachęcające do szturmu Kapitolu i nawołujących do kolejnych ataków
.
W niedzielę na
podobną decyzję zdecydował się Amazon
, który
ogłosił, że zawiesi serwis Parler
o godzinie 23:59 w niedzielę. W liście skierowanym do kierownictwa serwisu stwierdzono, że
"w ostatnim czasie zaobserwowano stały wzrost zawartości zawierającej przemoc"
.
W niedzielnym wywiadzie dla Fox News współzałożyciel i szef serwisu John Matze powiedział, że będzie dążył do ponownego uruchomienia serwisu, jednak może to zająć trochę czasu.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby jak najszybciej wrócić do trybu online, ale
wszyscy dostawcy, z którymi się kontaktujemy, mówią nam, że nie chcą z nami współpracować, jeśli Apple czy Google nie wyrażą na to zgody
- wskazał Matze.
To nie koniec kłopotów Parlera
. Teraz pojawiły się informacje o tym, że
hakerzy wykradli dane użytkowników serwisu,
kiedy ten jeszcze działał. Haker z Austrii haker znany jako
Donk Enby
na Twitterze przekazał, że ma dostęp do wszystkich danych publikowanych na serwisie a także do danych użytkowników. Donk Enby umieścił nawet odsyłacz do biblioteki plików, aby udowodnić, że wyciek danych był prawdziwy.
Użytkownik Reddita BlueMountainDace
wyjaśnił
w jaki sposób dokonano włamania
.
Jedna z platform hostingowych Parlera, Twilio, w komunikacie prasowym przypadkowo ujawniła uwierzytelnienia aplikacji
. To z kolei pozwoliło na utworzenie nowego konta administratora. Dzięki czemu haker uzyskał dostęp do wszystkich prywatnych treści Parlera, które
oprócz historii wiadomości i danych geograficznych mogły obejmować m.in. zdjęcia prawa jazdy użytkowników
, które zostały użyte do zweryfikowania konta.
Co ciekawe
serwis miał nie usuwać "rażących treści", a jedynie udostępniał je administratorom. W związku z tym hakerzy mogli pozyskać materiał dowodowy w sprawie nawoływania do ataku na Kapitol.