W Warszawie od kilku miesięcy trwa nieoficjalny bój o fotel prezydenta stolicy. Największą aktywnością wykazuje się kandydat
Zjednoczonej Prawicy Patryk Jaki
, który swojego kontrkandydata ze
Zjednoczonej Opozycji, Rafała Trzaskowskiego
, wydaje się zostawiać daleko w tyle.
Zwraca na to uwagę
Kamil Durczok
, w nowym tekście zamieszczonym na swoim portalu
silesion.pl.
Dziennikarz uważa, że kampania prowadzona przez Trzaskowskiego w Warszawie powinna być przestrogą dla śląskiej Platformy:
Kampania Rafała Trzaskowskiego, walczącego o prezydenturę Warszawy, powinna być jak syrena alarmowa dla śląskiej Platformy.
Jeśli ktoś u nas serio myśli o rozłożeniu PiS na łopatki, powinien pilnie obserwować, co dzieje się w stolicy. A potem robić dokładnie odwrotnie.
Durczok uważa, że sztabowi Trzaskowskiego brakuje profesjonalizmu:
Kampania Trzaskowskiego wygląda, jakby ją realizowało trzech kumpli Rafała.
Wpadają od czasu do czasu do garażu, otwierają browca i kombinują, co by tu jeszcze spieprzyć. Nie ma spójnego przekazu, nie ma długofalowej strategii, nie ma jasnych komunikatów. Jest chaos, amatorszczyzna i nieprzygotowanie kandydata.
Trzaskowski miota się między atakami PiS, nieudolnością zaplecza i kłodami rzucanymi przez (rządzony przez partyjną koleżankę) Ratusz. Rzuca się z tematu na temat - emisja spalin, młode talenty, korki i nadwiślańskie bulwary. Zamiast wizji miasta jest chaos. Zamiast celów - koncert życzeń. A to wszystko przy zdumiewająco obojętnym spojrzeniu partyjnej centrali, chłodno obserwującej czy Trzaskowski się utopi czy też ewentualnie nie.
Grzegorz Schetyna, albo nie widzi samobójczego aspektu owego eksperymentu albo z sobie tylko znanych powodów zostawia kandydata PO na lodzie
.
Były dziennikarz TVN uważa też, że taktyka wyśmiewania kontrkandydata bez przedstawiania konkretnych pomysłów na zmianę, nie jest najlepsza:
To równie durna taktyka jak ta, którą przed laty prezentowała zadufana, arogancka i pewna siebie Unia Demokratyczna.
Przecież MY moralne racje są po naszej stronie. MY wiemy co dobre. MY. MY. MY.