fot. screen YouTube @SkyNews
Wczoraj media obiegła informacja o
śmierci przywódcy Hamasu Ismaila Haniji
. Doniesienia mediów potwierdził sam Hamas w specjalnym oświadczeniu. Przekazano, że lider ugrupowania zginął w wyniku "zdradzieckiego napadu syjonistów na jego rezydencję w Teheranie". Zapowiedziano, że
"tchórzliwy czyn nie pozostanie bez kary"
.
Hanija we wtorek brał udział w inauguracji nowego prezydenta Iranu Masuda Pezeszkiana. Był on szefem Hamasu od 2017 roku. Pomimo twardej retoryki wielu dyplomatów postrzegało go jako umiarkowanego w porównaniu z innymi członkami Hamasu. W kwietniu stracił trzech synów - Hazema, Ameera i Mohammeda. Zginęli po tym, jak samochód, którym jechali, został zbombardowany przez Izrael w pobliżu obozu dla uchodźców Al-Shati.
Jeszcze wczoraj
przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamene
i, nakazał
odwet
na Izraelu po śmierci Hanije.
"Ajatollah Ali Chamenei wydał rozkaz na nadzwyczajnym posiedzeniu Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Iranu w środę rano, wkrótce po tym, jak Iran ogłosił, że pan Hanije został zabity, powiedzieli trzej irańscy urzędnicy. Poprosili oni o niepublikowanie ich nazwisk, ponieważ nie byli upoważnieni do publicznego wypowiadania się" - podał New York Times.
Wczoraj do śmieci przywódcy Hamasu odniósł się
premier Izraela Benjamin Netanjahu
. W swoim przemówieniu skierowanym do narodu stwierdził, że dzięki temu, że nie dał się przekonać do zakończenia wojny, terroryści są powoli eliminowani:
- Od czasu naszego nocnego nalotu na Bejrut słyszymy groźby z każdej strony, ale jesteśmy gotowi na każdy scenariusz. Od jakiegoś czasu jestem pod presją, z wewnątrz kraju i z zagranicy, by zakończyć tę wojnę, ale nie usłuchałem tych głosów i nie słucham ich teraz - powiedział izraelski przywódca.
- Gdybym to zrobił, Izrael nie zlikwidowałby liderów Hamasu, nie zniszczyłby infrastruktury terrorystów, nie opanował granicy między Strefą Gazy i Egiptem i nie stworzył warunków, które przybliżają nas do sprowadzenia zakładników z Gazy, ale też osiągnięcia naszych celów w wojnie. Wszystko, co osiągnęliśmy w ostatnich miesiącach, zdobyliśmy dzięki temu, że się nie poddaliśmy, (...) ponieważ nie ulegliśmy presji, a to nie było łatwe - dodał.
Dodał, że swoim działaniem
Izrael zadał "miażdżące uderzenia" sojusznikom Iranu
i musi dalej walczyć:
-
Przed Izraelem trudne dni
, ale jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz, a agresor, który zdecyduje się na atak z jakiejkolwiek strony, zapłaci za to wysoką cenę - mówił.
- Nie zapominajmy nawet przez chwilę o rodzinach, które straciły to co jest dla nich najdroższe, o rodzinach zakładników, którzy mają nadzieję na powrót swoich bliskich i o naszych rannych, którzy heroicznie walczą o odbudowę swojego życia.
Będziemy razem walczyć i z Bożą pomocą wspólnie wygramy
- zakończył swoje orędzie Netanjahu.