Miłosz Wiatrowski-Bujacz
to dziennikarz i influencer, który w mediach społecznościowych dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat
polityki i ekonomii
. Na Instagramie prowadzi profil
milosz.miedzy.innymi.
"Wszystkim moim refleksjom przyświeca jasna myśl przewodnia - życie społeczne, polityczne, gospodarcze, kulturowe zawsze toczy się "między innymi"" - wyjaśnia inflenucer.
Od niedawna prowadzi on także dodatkowe konto
tata.miedzy.innymi
, na którym dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat ojcostwa. Niebawem na świat
przyjedzie jego pierwsze dziecko
. Influencer postanowił zabrać głos w temacie tzw.
pępkowego,
czyli imprezy zorganizowanej na cześć świeżo upieczonego ojca. Według niego to
rytuał, którego nie powinno się bronić:
"
Pępkowe to dla mnie nie rytuał warty zachowania, tylko
toksyczny model ojcostwa
. Jest wiele fajniejszych rytuałów dla młodych ojców. Są lepsze formuły zrobienia czegoś w stylu pępkowego, a poza tym każdy może stworzyć własne rytuały przejścia, specjalnie pod siebie - i takie z reguły są najfajniejsze. Rytuały nie są bronienia/zachowywania przez sam fakt tego, że są rytuałami Wiele z nich trafiło na śmietniki historii i niech tam zostaną"- pisze influencer.
"Czym pępkowe, mówiąc mniej eufemistycznie, wyjście na najebundę z kumplami zaraz po porodzie - różni się od innych tradycji i rytuałów konserwatywnego modelu ojcostwa?
Nie chcę być nieobecny, dyscyplinujący, emocjonalnie niedostępny,
upokarzający, przemocowy, niezaangażowany w rodzicielstwo […] Nie chce być nieobecny i emocja lnie niezaangażowany zaraz po narodzinach. Bo to jest jeden z elementów tej układanki toksycznego modelu ojcostwa. Sam pomysł, żeby porzucić matkę mojego dziecka i samo dziecko chwile po narodzeniu
nie mieści mi się głowie
" - dodaje.
"Nie trzeba w ramach rytuału przejścia zalać się w trupa i być trzy dni na gigancie" - stwierdza.
Cały wpis możecie zobaczyć tutaj: