Od piątku trwają poszukiwania
44-letniego Grzegorza Borysa
. Mężczyzna jest podejrzany o
zabójstwo swojego 6-letniego syna
. W piątek ciało chłopca przy ulicy Górniczej w Gdyni znalazła wracająca z pracy matka. Chłopiec miał
ranę ciętą szyi
. W mieszkaniu były też zwłoki psa. Kobieta natychmiast zgłosiła sprawę służbom. Od tego momentu poszukiwany jest ojciec chłopca.
44-latek jest żołnierzem Marynarki Wojennej. Od 2017 r. pracował w Komendzie Portu Wojennego, jako kierowca a obecnie przebywa na zwolnieniu lekarskim:
"Nad zatrzymaniem tego mężczyzny
pracuje blisko 1000 funkcjonariuszy
. To nie tylko policjanci, ale również żołnierze, strażnicy leśni, strażacy oraz te grupy poszukiwawcze, na które zawsze możemy liczyć, gdy trwają poszukiwania" - przekazała w sobotę Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku.
"Przeczesywane są lasy, w poszukiwania zaangażowani są przewodnicy z psami patrolowo-tropiącymi oraz z psami wyszkolonymi do wyszukiwania zapachów zwłok ludzkich" - dodano.
Wczoraj Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku przekazała, że Prokurator ds. Wojskowych Prokuratury Rejonowej w Gdyni zarządził poszukiwania Grzegorza Borysa na podstawie
listu gończego
. Oprócz tego wydano również postanowienie o postawieniu
zarzutu zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Gazeta Wyborcza
podaje, że zabójstwo chłopca mogło być
zaplanowane
. Na kilka godzin przed odnalezieniem przez matkę ciała dziecka mężczyzna wyszedł z domu ze s
przętem do survivalu
. Miał zabrać także nóż.
Sąsiedzi, którzy rozmawiali z dziennikarzami, twierdzą, że mężczyzna bardzo dobrze zna okoliczne tereny i znalezienie go może być trudne:
-
On był takim komandosem,
który przez tydzień potrafił z tego lasu nie wychodzić. Mógł tam mieć jakąś kryjówkę. To trudny teren, są tam jakieś jamy, wąwozy, szanse na znalezienie go są minimalne. Ma ten las bardzo dobrze obcykany, do tego ciężko trenował, potrafił przebiec nawet 40 km za jednym razem. Może szykował już tam sobie coś wcześniej - mówił rozmówca "GW".
Fakt
podaje, że mężczyzna miał być widziany w piątek rano około godziny 7, jak biegł w kierunku Źródła Marii na terenie Lasów Oliwskich.
Sąsiedzi przyznają, że mężczyzna od jakiegoś czasu
zachowywał się niepokojąco:
- Pana, który to zrobił, znam z placu zabaw, gdzie przychodzę z moim dzieckiem. Dla nas, wszystkich mam, które znałyśmy chłopca, jest to wstrząsające, ale szczerze mówiąc, po zachowaniu tego pana można było się wszystkiego spodziewać. Wszystko go bardzo szybko frustrowało - powiedziała w rozmowie z TVN24 jedna z kobiet.
- Synek tego pana przy jego kurateli był bardzo zestresowany, na szpilkach chodził. Bardzo było widać, że zabiega o kontakt z tatą - oceniła.
Po osiedlu miał chodzi w kominiarce i ciemnych okularach. Miał też zawsze nosić nóż:
- Na placu zabaw się podciągał na drabinkach, jakby ćwiczył.
Nosił przy sobie nóż, nawet na placu zabaw.
Nikt nic mu nie mówił, każdy się obawiał - powiedziała rozmówczyni stacji.
Teraz policja opublikowała
kolejne zdjęcia
poszukiwanego mężczyzny. Materiały mają pochodzić sprzed kilku dni przed śmiercią dziecka. 44-latek może być ubrany bardzo podobnie: