Na dziś islandzkie organizacje feministyczne zwołały
"kvennafrí", czyli Dzień Wolny Dla Kobiet
. Jest to dzień
strajku generalnego
kobiet, w ramach którego Islandki odmawiają jakiejkolwiek pracy - tak płatnej, jak i tej nieopłaconej. Kobiety chcą w ten sposób zwrócić uwagę na problem
nierówności płac i przemocy ze względu na płeć.
"Co najmniej 40% kobiet doświadcza w swoim życiu przemocy na tle płciowym lub seksualnym, a 58% nastoletnich dziewcząt doświadczyło molestowania seksualnego w Internecie" - twierdzą organizatorki strajku.
"Dochody kobiet są o 21% niższe niż dochody mężczyzn, a kobiety pracujące w branży sanitarnej i przy opiece nad dziećmi, osoby niepełnosprawne i osoby starsze otrzymują najniższe wynagrodzenia na Islandii" - dodają.
Ostatni taki ogólnokrajowy strajk odbył się
w 1975 roku, kiedy 90% kobiet odmówiło pracy
. Dzisiejszy protest dotknie głównie sektory związane z opieką zdrowotną i edukacją. Kobiety stanowią m.in. 94% personelu przedszkoli i około 80% pracowników największego szpitala w kraju.
Udział w proteście zapowiedziała także
islandzka premier Katrín Jakobsdóttir
:
- Nie będę tego dnia pracować i oczekuję, że tak samo zrobią pozostałe kobiety w rządzie - ogłosiła w wywiadzie dla islandzkiego dziennika Morgunblaðið.
Warto przypomnieć, że Islandia od 14 lat zajmuje pierwsze miejsce w rankingu równości płci Światowego Forum Ekonomicznego. Gorzej wygląda jednak sytuacja związana z równością płac. Kraj ten plasuje się na 19 miejscu wśród państw należących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju w kwestii równości płac.