200-letni dąb
znajdujący się przy
ulicy Fredry w Rzeszowie
został
wyznaczony do wycinki,
ponieważ w jego sąsiedztwie ma
powstać rondo.
Decyzja podjęta przez urzędników
nie spodobała się mieszkańcom
, dla których dąb jest jedyną osłoną przed słońcem, kurzem i hałasem.
Dwie mieszkanki Rzeszowa,
Panie Irenki, postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyły o 200-letnie drzewo,
które miało iść pod topór.
Napisały petycję do prezydenta Rzeszowa.
Do poniedziałku do godziny 11 udało im się zebrać około 400 podpisów w wersji papierowej. Zbierają je pod dębem.
Kobiety na drzewie
wywiesiły kartkę z napisem: "Przeznaczony do wycięcia, próbujmy uratować!"
. Mają krzesełka i stolik zrobiony z kartonu.
W niedzielę ruszyła także elektroniczna petycja, którą poparło ponad 800 osób.
Okazuje się, że te działania poskutkowały.
Dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg poinformował, że projekt zostanie zmieniony, a drzewo pozostanie na swoim miejscu:
-
Wniesiemy korektę projektu, tak, by drzewo znalazło się poza krawędzią jezdni. Drzewo oszczędzimy. Chcemy żyć w zgodzie z naturą
- mówi serwisowi Rzeszów News Andrzej Świder, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg.
Kobiety zapowiedziały, że mimo to
złożą petycję z podpisami na ręce wiceprezydenta Rzeszowa Andrzeja Gutkowskiego.
- Chciałyśmy petycję przekazać prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi, ale na spotkanie z nim umówiono nas dopiero na 10 lipca - mówi Irena Paterek.