W sobotę we Francji odbyły się
kolejne protesty
"żółtych kamizelek"
. Jak poinformował minister spraw wewnętrznych, w całym kraju wzięło w nich udział ponad
50 tysięcy osób
.
W Paryżu około
4 tysiące demonstrujących wzięło udział w marszu pod budynek parlamentu
. Pochód został zatrzymany nad Sekwaną. Doszło do zamieszek, podczas których policja użyła gazu łzawiącego.
Z powodu protestów
ewakuowano rzecznika rządu, Benjamina Griveaux
. Agencja FP podaje, że około 15.30 do budynku, w którym urzęduje, weszło około 15 protestujących.
Wyważyli drzwi do ministerstwa za pomocą sprzętu budowlanego
.
Do starć z policją doszło również w
Bordeaux
, gdzie protestowało 4,5 tysiąca osób, i w
Rennes
. Tam demonstranci próbowali wejść do ratusza i zniszczyli przystanek autobusowy.
Policja użyła gazu i gumowych kul
.
Prezydent
Emmanuel Macron
, którego dymisji żądają
"żółte kamizelki"
, zapowiedział na Twitterze, że wobec protestujących
"sprawiedliwość zostanie wymierzona"
.
-
Kolejny raz skrajna przemoc zaatakowała Republikę
- jej stróżów, jej przedstawicieli, jej symbole. Ci, którzy dopuścili się tych czynów, zapominają o sednie naszego paktu obywatelskiego - napisał.