Stowarzyszenie Przyjazne Kielce nagłośniło sprawę
pana Jana
, który przez lata pomagał przy różnych pracach w kieleckiej katedrze. Za pracę dostawał
symboliczne wynagrodzenie
i mieszkał w
skandalicznych warunkach
. Jak twierdzi Stowarzyszenie, pan Jan był "wykorzystywany" przez księży, a proboszcz wyrzucił go z zajmowanego lokum "w zemście za ujawnienie skandalicznych warunków w jakich mieszkał".
O sprawie pisaliśmy tutaj:
Portal echodnia.eu zwrócił się z prośbą o komentarz do
probosza kieleckiej parafii
. Ten przekonuje, że
nie wykorzystywał pana Jana
, a jedynie chciał mu pomóc.
- Pan Jan nie jest zatrudniony jako kościelny.
Wykazywał się chęcią pomocy przy drobnych pracach przy kościele.
Oczywiście
otrzymywał od nas za to zapłatę.
Podczas zimy, Pan Jan z samego rana pomagał w odśnieżaniu, tak by ludzie przychodzący na poranną mszę mieli przejście. Pewnego dnia
sam do mnie przyszedł i powiedział, że mieszka dość daleko i wolałby właśnie w tym miejscu mieć możliwość przebywania podczas zimy
, tak by móc bez problemu odśnieżać. Zgodziłem się. Z czasem okazało się, że
Pan Jan zniósł tu swoje rzeczy i na dobre się zadomowił
- mówi ksiądz
Adam Kędzierski
.
Ksiądz informuje też, że pomoc Panu Janowi oferował Caritas, ale ten odmówił. Inne lokum proponowała mu też Pomoc Społeczna.
-
Myślę, że mocno zżył się z Kościołem, ale nie chciał korzystać z pomocy.
Z dobrego serca nie chcieliśmy go stąd wyganiać, ale wiem, że
ten człowiek ma rodzinę, u której mógłby zamieszkać w godziwych warunkach
. Jego matka wciąż żyje - mówi. Obiecuje, że postara się "inaczej" rozwiązać zaistniałą sytuację.