fot. East News
W czwartek potwierdzono
przypadek zakażenia koronawirusem u pielęgniarki oddziału noworodkowego szpitala w Limanowej.
Mąż pielęgniarki jest lekarzem w tej samej placówce.
Serwis limanowa.in dotarł do
relacji córki medyków
, którym
nikt nie chciał wykonać testów
na obecność koronawirusa.
Zakażona pielęgniarka dyżur na oddziale noworodkowym ostatni raz pełniła
5 kwietnia
, później miała dwa dni wolnego. W tym czasie u kobiety wystąpiły pierwsze objawy. Pielęgniarka skarżyła się na
gorączkę, ból mięśni i złe samopoczucie.
Lekarz rodzinny wystawił kobiecie zwolnienie lekarskie. W następnych dniach pojawiły się kolejne objawy. Pielęgniarka
straciła węch i smak.
Jak relacjonuje córka, kobieta zgłosiła to swoim przełożonym 11 kwietnia. Poinformowała także, że mąż również przebywa z nią, wiec jeśli ona jest zarażona koronawirusem, on także mógł się nim zarazić.
Przełożona kobiety zapewniła, że małżeństwo zostanie poddane testom na koronawirusa:
-
Przełożona mamy miała zapewnić pobranie rodzicom wymazów we wtorek
, 14 kwietnia, a tata zasugerował swoim przełożonym, że do wyjaśnienia sytuacji nie powinien podejmować pracy w szpitalu - mówi serwisowi córka małżeństwa pracującego w szpitalu.
Ostatecznie 14 kwietnia okazało się, że testy nie zostaną wykonane
. Mąż pielęgniarki postanowił zadzwonić w tej sprawie do sanepidu. Przekazał, że oboje pracują w szpitalu. Pracownik sanepidu stwierdziła jednak, że skoro mężczyzna nie ma żadnych objawów może wrócić do pracy:
-
Rodzice pytali co mają dalej robić, według pracownika sanepidu, mama jest przeziębiona albo ma grypę, a tata miał wracać do pracy.
Tłumaczył, że ma kontakt z pacjentami i innymi pracownikami szpitala, więc może być potencjalnym źródłem ich zakażenia, ale usłyszał, że skoro nie ma objawów, to jest zdrowy i ma wracać do pracy - relacjonuje córka małżeństwa.
Medycy
pomocy nie otrzymali także w Wojewódzkim Biurze Zarządzania Kryzysowego.
Córka małżeństwa postanowiła skontaktować się sanepidem. Usłyszała, że 16 kwietnia od medyków zostanie pobrana próbka do badań na obecność koronawirusa. Ostatecznie tak się nie stało.
Rodzina szukała
pomocy w szpitalach w ościennych miejscowościach
. W placówce w Nowym Sączu usłyszeli, że
obowiązuje rejonizacja
, w szpitalu w Myślenicach poinformowano ich, że testy nie mogą zostać wykonane, ponieważ
nie mają oni skierowań od lekarza
, a bez niego nie można pobrać próbek do badania.
Medycy wciąż szukają pomocy. Od lekarza rodzinnego otrzymują skierowania do szpitala. Z ośrodków zdrowia dowiadują, że w przypadku koronawirusa nie obowiązuje żadna rejonizacja i
powinni udać się do szpitala w Nowym Sączu, ten jednak konsekwentnie odmawia przyjęcia pacjentów
i wykonania badania. Do szpitala w Myślenicach małżeństwu nie udało się dodzwonić.
Sanepid w Limanowej przekazał małżeństwu, że nie obowiązuje rejonizacja i skoro otrzymali skierowanie do szpitala w Nowym Sączu, to tam powinni się udać.
Jak podaje serwis Limanowa.in w środę
15 kwietnia
zgodnie ze wskazówkami otrzymanymi z sanepidu w Nowym Sączu małżeństwo prywatnym samochodem zgłosiło się do punktu pobrań wymazów w Nowym Sączu, gdzie ze względu na objawy zostało skierowane na oddział zakaźny.
Tam pobrano im próbki do badania:
- Lekarze byli wyraźnie zdziwieni, że z takimi objawami, mamą do tej pory nikt się nie zajął - mówi córka małżeństwa w rozmowie serwisem Limanowa.in.
-
Wykonaliśmy olbrzymią liczbę telefonów, po kilka razy usiłowaliśmy się dodzwonić do wielu instytucji. Trzeba było walczyć o to, żeby wykonać testy u osób pracujących w szpitalu, które mogły zarażać innych
- pacjentów, pracowników, ich rodziny. Nie było decyzji o kwarantannie, wszyscy w domu sami z siebie solidarnie się do niej zastosowaliśmy, już od pierwszych podejrzeń, że możemy mieć do czynienia z koronawirusem, ale to wynikało wyłącznie z naszej odpowiedzialności, nie z procedur czy działania instytucji.
Słyszymy, że trzeba chronić pracowników służby zdrowia, ale tej ochrony po prostu nie ma.
Sanepid w Limanowej powinien reagować na zgłoszenia o podejrzeniu zakażenia koronawirusem i zlecać wykonywanie testów. W całej tej sytuacji pochwalić można jedynie pracowników sanepidu w Nowym Sączu i kierownika z ośrodka zdrowia w Słopnicach, bo to te osoby nam pomogły w wykonaniu testów i skierowania mamy na leczenie w szpitalu specjalistycznym - podsumowuje córka pielęgniarki.