W piątek we
Wrocławiu
doszło do
strzelaniny
, w której ciężko rannych zostało
dwóch policjantów
. Obaj przebywają w szpitalu w
stanie krytycznym
. Poszukiwany w tej sprawie był
44-letni Maksymilian Faściszewski.
Policja przekazała, że udało się już zatrzymać mężczyznę.
Do sytuacji miało dojść po godzinie 22 przy ulicy Sudeckiej. Świadkiem zdarzenia był jeden z przechodniów. Na osiedlu było słychać strzały i wówczas ze stojącego na ulicy
samochodu marki hyundai wybiegł mężczyzna
. Okazało się, że to nieoznakowany radiowóz, w którym znajdowało się
dwóch policjantów.
Obaj mieli mieć
rany postrzałowe głowy
. Funkcjonariusze mieli tym autem przewieźć do pomieszczenia dla osób zatrzymanych Faściszewskiego, który ma do odbycia karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwo wydało alert z informacjami na temat Maksymiliana Faściszewskiego:
"Maksymilian Faściszewski poszukiwany jest listem gończym za różne przestępstwa, może być uzbrojony i niebezpieczny. Wszystkie osoby, które widziały bądź mają wiedzę na temat jego aktualnego miejsca pobytu, proszone są o kontakt na numer alarmowy 112 lub z najbliższą jednostką Policji" - czytamy w komunikacie policji.
Za wskazanie miejsca pobytu lub inną pomoc w ujęciu poszukiwanego
komendant główny policji nadinspektor Jarosław Szymczyk
wyznaczył nagrodę w wysokości
100 tysięcy złotych
:
"W związku z postrzeleniem dwóch policjantów we Wrocławiu, których stan jest bardzo ciężki, na miejscu we Wrocławiu jest oraz nadzoruje czynności Komendant Główny Policji, który wyznaczył 100 tys. zł nagrody za wskazanie miejsca pobytu Maksymiliana Faściszewskiego" - przekazał rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka.
Mężczyzna został zatrzymany przez policjantów na ul. Kanałowej, niedaleko Stadionu Olimpijskiego. Znaleziono przy nim broń czarnoprochową, jednak nie wiadomo, czy to z niej postrzelono policjantów.
Faściszewski to drobny złodziej i oszust, który miał do odbycia karę 6 miesięcy więzienia. Wczoraj wieczorem został zatrzymany we własnym mieszkaniu we wrocławskiej dzielnicy Fabryczna. Funkcjonariusze przekazali go innemu patrolowi celem osadzenia w PDoZ. Jak podaje Onet ani po zatrzymaniu, ani przez transportujący go patrol nie został przeszukany:
-
Był jedynie spięty kajdankami z przodu.
W pewnym momencie, na Sudeckiej, jakieś kilkaset metrów od komisariatu wyjął broń i oddał do siedzących na przednich fotelach funkcjonariuszy
dwa strzały w głowę z tzw. przyłożenia
. To nie był żaden profesjonalny pistolet, raczej broń czarnoprochowa - dowiedział się Onet.