Marian Banaś
był wczoraj gościem
Beaty Lubeckiej
w Radiu ZET. Prezes Najwyższej Izby Kontroli zapewnił, że
nie prowadzi żadnej walki z PiS-em
, a jego działania na niekorzyść partii są wynikiem solidnego wykonywania swoich obowiązków.
- Nieważne, jaka opcja sprawuje władzę. My jesteśmy dla obywateli, państwa, nie dla takiej, czy innej partii – twierdził.
Banaś został także zapytany o to,
dlaczego w oświadczeniu majątkowym wykazał kilkaset tysięcy złotych mniej
, niż miał w rzeczywistości. Prezes wytłumaczył, że
zarobił spore pieniądze w przeszłości pracując za granicą, a także otrzymał kamienicę od swojego przyjaciela.
- Wszyscy, którzy mnie znają – i służby o tym doskonale wiedzą – byłem w USA 1,5 roku, zarobiłem duże pieniądze w latach 1989-1990. Potem dostałem duży majątek od przyjaciela, z którego zrobiono kryminalistę - wyjaśniał.
Tłumaczył, że spadkodawcą była osoba, która była dla niego jak ojciec. Ponadto przez 4 lata jego oświadczenia majątkowe były sprawdzane przez służby "i jakoś wszystko było okej".
- Jak zmieniłem funkcję na prezesa NIK i zacząłem obiektywnie i bezstronnie kontrolować, to nagle wszystko się zmieniło - dodaje.
Prezes NIK zapewnił, że wynajmował pokoje w kamienicy w ramach działalności hotelowej, co jest udokumentowane, a nie "na godziny", jak twierdzą jego przeciwnicy.
Banaś zagwarantował też, że
jego książka na pewno ukaże się do 2023 roku
, aby zdążyć przed następnymi wyborami.