Wczoraj późnym popołudniem w Łodzi odbył się
marsz pracowników sądów
, którzy protestowali przeciwko niskim pensjom. To kolejny etap protestów, które rozpoczęły się w grudniu. Pracownicy sądów i prokuratur przechodzili wtedy na
zwolnienia lekarskie
, żądając
tysiąca złotych podwyżki
.
Ostatecznie Ministerstwo Sprawiedliwości przed świętami obiecało im
200 złotych
podwyżki, jednak, jak się okazuje, w części sądów
pieniądze na konta pracowników jeszcze nie wpłynęły
.
- Chcemy wręczyć wojewodzie małopolskiemu petycję, by przekazał ją panu premierowi. My po prostu już nie dajemy dłużej rady za nasze głodowe pensje. A
bez nas sądy po prostu staną
- mówiła w rozmowie z Onetem
Anna Jaromin
ze Związku Zawodowego "Ad Rem".
Oburzenie pracowników sądownictwa wywołały też
socjalne obietnice wyborcze PiS-u
, na które rząd planuje przeznaczyć miliardy złotych.
- Rząd twierdzi, że
nie ma w budżecie pieniędzy na podwyżki naszych płac
, tymczasem l
ekką ręką przeznacza miliardy na kolejne wyborcze obietnice
- mówi pani Małgorzata, protokolantka sądowa. - A my po 20 latach pracy zarabiamy 2 tysiące złotych na rękę i musimy za to utrzymać rodziny.
Protest w Łodzi, w którym wzięło udział około
300 osób
, sparaliżował wczoraj ruch w centrum Łodzi. Marsze odbyły się też w Krakowie i Lwówku Śląskim.