Aktorka i modelka
Joanna Opozda
opublikowała na Instagramie wpis, w którym przyznała, że jeszcze zanim została aktorką i pracowała, jako modelka wpadła w
ręce sutenerów
:
"Zanim skończyłam szkołę teatralną i zostałam aktorką,
pracowałam w Polsce jako modelka i hostessa
. Miałam już spore doświadczenie w tym zawodzie i z czasem zaczęłam
wyjeżdżać na zagraniczne kontrakty
, sesje zdjęciowe i pokazy. Pojawiałam się w różnych magazynach, na bilboardach, w Polsce i za granicą, (część moich prac z tamtego okresu zamieszczam w galerii tego postu). Byłam radosną dziewczyną, zyskałam pewność siebie, wierzyłam że świat jest piękny i stoi przede mną otworem. Być może z tego powodu moja czujność została uśpiona" - napisała Opozda.
Kiedy Opozda wyjechała do pracy do Francji jako hostessa, okazało się, że miała świadczyć tam "usługi", na które nigdy wcześniej nie wyraziła zgody:
"Kiedy pewnego razu ktoś zaproponował mi i mojej koleżance (również modelce) pracę w charakterze hostessy we Francji, niewiele myśląc zgodziłam się. Doleciałam na miejsce, gdzie miały odbywać się eventy. Wszystko wyglądało profesjonalnie, na lotnisku czekała taksówka, zakwaterowano nas w domku, w górach. Przyjechałam późnym wieczorem, więc od razu poszłam do pokoju, nie wdając się z nikim w dyskusje. Następnego dnia dowiedziałam się, na czym mają polegać nasze obowiązki i... byłam w szoku.
Oczekiwano od nas "usług", na które w żadnym wypadku nie wyraziłyśmy zgody
. Byłam przerażona. Myślałam tylko jak stamtąd uciec nie narażając się nikomu. Tłumaczyłam wszystkim, że zaszła pomyłka, że przecież dostałam zupełnie inne informacje" - napisała.
„Mój strach i płacz na nikim nie robiły wrażenia. Drugiej nocy zabarykadowałam się w pokoju, a nazajutrz udało mi się uciec do Polski. Ci ludzie, widząc w jakim jestem stanie, wiedzieli, że mogę sprawiać problem, szczególnie że nie oddałam swojego paszportu, kiedy mnie o to poproszono. Nie utrudniali mi w związku z tym powrotu do kraju. Miałam szczęście w nieszczęściu. Sprawa została zgłoszona na policję” - dodała.
Aktorka we wpisie podkreśliła, że fizycznie nie ucierpiała, jednak sytuacja zostawiła ślad w jej psychice:
"
Fizycznie nie ucierpiałam
. Do niczego mnie nie zmusili i do niczego nie doszło.
Ale psychicznie było dużo gorzej... Straciłam zaufanie do ludzi
, straciłam wiarę w siebie. Nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić. To były czasy, kiedy o takich sprawach się nie rozmawiało. Mimo iż nie zrobiłam wtedy nic, czego mogłabym się wstydzić i otrzymałam wsparcie ze strony najbliższych i psychologa, przez wiele lat żyłam z poczuciem winy" napisała.
"Czasy się zmieniły, żyjemy w epoce #MeToo, kobiety mówią głośno o nadużyciach, których doświadczyły. Mimo to wciąż jest mnóstwo kobiet, które nie mają na tyle odwagi i milczą. Są zastraszane, szantażowane, boją się napiętnowania i odrzucenia. Piszę o tym, bo jestem jedną z nich. Mam nadzieję, że ta historia będzie przestrogą dla młodych dziewczyn, które - tak jak kiedyś ja, żyją bez obaw, nie bojąc się ryzyka, właściwie nie zdając sobie sprawy z tego, że takie ryzyko w ogóle istnieje, a ich zaufanie do ludzi i naiwność czynią je łatwymi ofiarami przestępców.
Apeluję do Was o ostrożność. Proszę, uważajcie na siebie
. Takie sytuacje wciąż się zdarzają i dotyczą wielu młodych kobiet" - dodała.