Sukces zbiórki na "Straż Narodową", zebrano 11 razy więcej niż zakładano i właściwie nie wiadomo na co

Pod koniec października, w reakcji na Strajk Kobiet, środowiska narodowe utworzyły tzw. Straż Narodową. Miała ona za zadanie obronę polskich kościołów. Nie wszystkim duchownym akcja przypadła do gustu:

Z czasem środowisko utworzyło zbiórkę na serwisie

. Za cel postawiono zebranie 30 tysięcy złotych. Według zdawkowych informacji zamieszczonych na stronie zrzutki, środki zebrane na serwisie miały zostać przeznaczone na pomoc prawną dla organizacji i jej rozwój:

"W tym trudnym czasie zwracamy się do Państwa o pomoc finansową. Abyśmy dalej mogli się rozwijać i profesjonalizować potrzebujemy Waszego wsparcia. Bez pieniędzy nie będziemy mieli możliwości szkoleń, obozów, zakupu sprzętu czy szybkiej mobilizacji wolontariuszy, jak miało to miejsce w sobotę późnym wieczorem. Środki zostaną także wykorzystane na pomoc prawną. Ostrzegamy także przed wszelkiej maści FAKE NEWSami, które generuje skrajna lewica. Podczas naszych interwencji NIE DOSZŁO do żadnych incydentów" - napisano na stronie zrzutki.

zarzuciła serwisowi, że wspiera "brunatną zbiórkę" i pośrednio akty przemocy. Serwis jednak nie zareagował na te zarzuty i w sumie założycielom zbiórki udało się zebrać 344 tysiące złotych, czyli aż 11 razy więcej niż wyznaczony cel. Zrzutka została także przedłużona do końca roku.

TVN 24 zwraca uwagę, że nie do końca wiadomo na co zostaną przeznaczone zebrane środki. Podobne wątpliwości pojawiły się podczas zrzutki zorganizowanej przez lewicowy

Zbiórka na Straż Narodową została utworzona przez stowarzyszenie z Pruszkowa -

i

Finanse organizacji

objęła tajemnicą skarbową. Zrzutka nie została też zarejestrowana w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w związku z tym organizatorzy nie muszą się z niej rozliczać.

Zarówno za Rotami Niepodległości, jak i Stowarzyszeniem Marszu Niepodległości stoi

. Dziennikarze programu

ustalili, że choć stowarzyszenie

z działalności gospodarczej, sprzedaje flagi, koszulki i książki, nie wystawiając przy tym faktur VAT, czy jakichkolwiek innych dowodów sprzedaży.

Sam Bąkiewicz nie chciał komentować zarzutów pod swoim adresem, choć dziennikarze TVN 24 skontaktowali się z nim w celu wyjaśnienia sprawy.