Na początku lutego
Pentagon
śledził przez kilka dni
chiński balon szpiegowski
, który poruszał się w przestrzeni powietrznej Stanów Zjednoczonych. Chińskie ministerstwo zaprzeczało, że balon służy do celów szpiegowskich. Wskazywano, że służy on celom meteorologicznym i innym naukowym. Pekin wyrażał ubolewanie nad tym, że obiekt zabłądził nad terytorium USA.
To jednak nie przekonało władz USA, które podjęły decyzję o
zestrzeleniu obiektu.
Balon został zestrzelony przez myśliwiec w trakcie misji zatwierdzonej przez prezydenta Joe Bidena.
Sekretarz obrony USA
Lloyd Austin
przekazał, że obiekt był używany przez Chiny "w celu obserwacji strategicznych miejsc w kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych". W związku z tym Pentagon
poprosił o rozmowę
między sekretarzem obrony USA Lloydem Austinem a jego chińskim odpowiednikiem Wei Fenghe.
Pekin jednak nie zgodził się na rozmowę telefoniczną.
To nie pierwszy raz, kiedy chińskie władze nie zgodziły się na bezpośrednią komunikację z przedstawicielami amerykańskiej armii.
Rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning powiedziała w czwartek, że strona chińska wielokrotnie wyjaśniała, iż balon był przeznaczony do użytku cywilnego i przypadkowo wleciał w przestrzeń powietrzną USA przez silny wiatr.
"Atmosfera rozmów nie była "odpowiednia", biorąc pod uwagę użycie siły przez USA w celu sprowadzenia statku" - powiedziała Mao Ning.
"USA twierdzi, że balon jest częścią tzw. floty powietrznej. Nie mam wiedzy na ten temat. Myślę, że może to być część wojny informacyjnej USA przeciwko Chinom. Dla społeczności międzynarodowej jest jasne, kto jest największym na świecie krajem monitorującym i inwigilującym" - dodała.