fot. episkopat.pl
Do Wałbrzycha, gdzie od wczoraj trwa
zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski
, przyjechał dziś
abp Charles Scicluna
, nazywany "postrachem księży pedofilów". Po południu wziął udział w
konferencji prasowej
, gdzie odpowiadał na pytania dziennikarzy.
- Jestem człowiekiem nadziei,
przyjechałem do polskich biskupów, zrobiłem, co do mnie należało
i mam wielką nadzieję, że także polscy biskupi zrobią to, co trzeba. Nie tracę i nigdy nie stracę nadziei, że uda nam się te sytuacje w Kościele uzdrowić (...).
Nie rozwiążemy jednak problemu, jeśli wszyscy nie staniemy w sposób bardzo wyraźny i jednoznaczny po stronie dzieci, które trzeba chronić
- mówił.
Przyznał, że oglądał film Tomasza Sekielskiego,
Tylko nie mów nikomu
.
-
Film
Tylko nie mów nikomu
zrobił na mnie ogromne, przygnębiające wrażenie.
(...) Dziś rano chciałem jasno przekazać biskupom przesłanie, że dobrze, że ten dokument powstał, on jest bardzo dobrej jakości. Teraz wszystko, co zapisano w papieskim dokumencie musi zostać wprowadzone - tłumaczył.
Mowa o nowych zaleceniach papieża Franciszka, które zaczęły obowiązywać na początku czerwca. Od teraz wszystkie diecezje na świecie będą musiały wprowadzać specjalne systemy umożliwiające sprawne zgłaszanie przypadków molestowania seksualnego.
-
Ofiary muszą być wysłuchane
, należy się nad nimi pochylić. Nie ma miejsca w kapłaństwie i życiu zakonnym dla tych, którzy krzywdzą dzieci - dodał arcybiskup.
Abp Charles Scicluna kojarzony głównie za sprawą raportu, jaki wstrząsnął Kościołem w Chile. Na zlecenie papieża przygotował raport, z którego wynikało, że chilijscy biskupi ukrywali przypadki molestowania seksualnego dzieci przez księży. Po ujawnieniu skali procederu
do dymisji podał się cały episkopat w Chile
.
Scicluna wielokrotnie podkreślał też, że jest zwolennikiem stworzenia "watykańskich task force", które miałyby pomagać episkopatom wprowadzać przyjęte procedury dotyczące pedofilii.
-
Chodzi o coś, co zwykle nazywa się audytem
. Musimy stworzyć system, który będzie dobrze działał, a nie dobrze wyglądał na papierze. (...) Potrzebujemy pomocy ekspertów. Nie jest powiedziane, że muszą to być osoby duchowne, choć nie jest też powiedziane, że być nimi nie mogą.
Liczą się kwalifikacje. Najwłaściwsze będzie przekazanie audytu w ręce fachowców
- mówił na początku roku w wywiadzie z Tygodnikiem Powszechnym.