fot. Instagram
W środę w
Los Angeles
odbyła się rozprawa dotycząca
ubezwłasnowolnienia Britney Spears
, podczas której jej prawnik porównał decyzyjne zdolności swojej klientki do
"osoby w śpiączce"
.
Britney Spears jest ubezwłasnowolniona od czasu załamania nerwowego z 2008 roku. Sąd zadecydował wówczas, że kontrolę nad jej finansami i decyzjami przejmie jej
ojciec, Jamie Spears
. Piosenkarka została też pozbawiona praw rodzicielskich do swoich dwóch synów,
Seana
i
Jaydena
, nad którymi pełną opiekę od tamtego czasu sprawuje ich ojciec i były mąż Spears,
Kevin Federline
.
Gdy w styczniu 2019 roku ojciec Spears trafił do szpitala w związku z nagłym załamaniem stanu zdrowia, pełnomocnictwo nad gwiazdą przejęła jej opiekunka,
Jodi Montgomery
. Prawne przepychanki sprawiły, że wśród fanów Britney narodził się ruch pod hasłem
#FreeBritney
, mający na celu "uwolnienie" ich idolki i przywrócenie jej kontroli nad swoimi decyzjami.
W kalifornijskich sądach toczy się obecnie batalia o to,
kto dalej będzie pełnomocnikiem Britney
. Sama gwiazda podobno nie chce, by kontrolę nad nią ponownie sprawował jej ojciec. Ma za to życzyć sobie, by pełnomocnictwo utrzymała opiekunka, a nad finansami czuwał profesjonalista.
Jak informuje serwis TMZ, środowa rozprawa rzuca nowe światło na stan Spears. Jej prawnik,
Sam Ingham
, przyznał przed sądem, że jego klientka
nie jest w stanie podpisać jakiejkolwiek deklaracji
, bo jej zdolności decyzyjne są porównywalne do "osoby w śpiączce". Chodziło o wolę Spears w sprawie wznowienia kariery, do czego ma ją nakłaniać ojciec. Zdaniem jej prawnika,
ona sama nie chce wracać na scenę
.
Sędzia zadecydował o odroczeniu rozprawy do 10 listopada. Do tego czasu pełnomocnikiem Britney pozostaje jej ojciec.