fot. East News
Od czasu wybuchu
afery taśmowej
mówiono, że
jednym z regularnie nagrywanych przez kelnerów był najbogatszy Polak
,
Jan Kulczyk.
Jego nagrania nigdy nie ujrzały jednak światła dziennego.
Jak informuje
Onet
, w miesiącach poprzedzających wybuch afery taśmowej, miliarder otrzymywał esemesowe pogróżki. Był także szantażowany. Grożono mu ujawnieniem kompromitujących go faktów.
Szantażyści wystraszyli Kulczyka na tyle, że zdecydował się on zatrudnić agencję detektywistyczną, by znalazła sprawców.
Według Onetu wiadomości tekstowe zawierały następującą treść:
"
Jesteś w grupie ostrzeżenia. Powstaje czarny serial o Kulczyku.
Ma burdel w firmie, [tu pada imię asystentki Kulczyka – red.] i jej alfonsa. Dzięki niej mamy twarde dowody również przeciwko tobie. Jeden polityczny zły ruch i będziesz w serialu".
"
Jesteśmy tuż za Tobą.
Non stop w podróży. Źle wychodzisz na zdjęciach.
Pierwsze kompromitujące materiały wysłaliśmy dzisiaj na razie do twoich 3 wrogów.
Sadzisz się na zbawcę świata, a zgubi cię naiwność i sekretarka. Stary pies stracił węch".
"Lans w brukowcach na ludzkiej biedzie to dno! Pokażemy twoją największą słabość.
Jesteś frajerem i rogaczem. Mamy zdj. i nagrania puszczalskiej
[w aktach jest imię asystentki – red.]. Mówi, że już nie możesz. Wrzucimy to do wszystkich sieci. Powoli i po kawałku pokażemy twoją głupotę. Nie będziesz się więcej puszył. Niewdzięczni pracownicy".
"
Panie doktorze, mam informacje, że powstaje o Panu mocny, kompromitujący materiał.
Pisany przez dwóch znanych dziennikarzy. Tematem jest Pana związek z [w aktach jest pełne nazwisko – red.]. Mają mnóstwo informacji".
Podobne wiadomości trafiały do
Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich,
biznesmena
Zbigniewa Niemczyckiego
i członków zarządu firmy Kulczyka.
Onet informuje też, że prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie rzekomego nielegalnego nagrywania spotkań Kulczyka z ówczesnym premierem
Donaldem Tuskiem.
Były premier i były najbogatszy Polak byli na tyle rozsądni, że nie spotykali się na mieście.
"W toku śledztwa ustalono, że w okresie od grudnia 2013 roku do czerwca 2014 r. miały miejsce trzy spotkania Donalda Tuska z Janem Kulczykiem w willi przy ulicy Parkowej w Warszawie. Spotkania nie były organizowane przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i miały charakter prywatny
. Żadne ze spotkań nie było obsługiwane przez osoby bądź podmioty zewnętrzne, w tym świadczące usługi cateringowe.
Nadto żaden z uczestników nie zgłosił podejrzenia zarejestrowania ich przebiegu ani nie wyraził zainteresowania ściganiem karnym sprawców takiego czynu" - napisała w uzasadnieniu umorzenia prokuratura.
"
W świetle wyników przeprowadzonego postępowania dowodowego brak jest jakichkolwiek dowodów uzasadniających obdarzenie walorem prawdziwości medialnych doniesień w przedmiocie rzekomego rejestrowania spotkań Donalda Tuska i Jana Kulczyka
".