W listopadzie
aktor Antoni Pawlicki
opublikował na Instagramie
nagranie
, na którym widać, jak
własnym autem blokuje samochód dostawczy fundacji Pro - Prawo do Życia
. Aktor, jadąc przez miasto, zauważył w tylnym lusterku furgonetkę, następnie zatrzymał się, uniemożliwiając jej przejazd.
Teraz Pawlicki w rozmowie z
Twoim Stylem
przyznał, że
od czasu akcji z furgonetką doświadczył hejtu na ogromną skalę
:
- Samochód jeździ po mieście, a przechodnie słyszą homofobiczne hasła i teorie. Moim zdaniem to oszczerstwa, a komunikat jest skonstruowany tak, by oddziaływał na emocje, manipulował i skłócał ludzi. Całe zdarzenie nagrywałem.
Część filmu zamieściłem w sieci - nie tę najbardziej drastyczną i wylało się na mnie wiadro pomyj. Nigdy nie doświadczyłem takiego hejtu
- powiedział aktor.
Dodał, że z powodu nagrania grożono mu śmiercią:
-
Ludzie, rozumiem, że macie inne poglądy, ale żeby tak obrażać? Grozić mi śmiercią? Jak to się ma do postulatów obrony życia?
Obawiam się, że moi pracodawcy zaczną traktować mnie zbyt poważnie. Powiedzą: on nie będzie w tej roli wiarygodny, bo lata po mieście i zatrzymuje jakieś furgonetki. Czym innym są konsekwencje bronienia moich poglądów, które ponoszę ja, Antoni Pawlicki, osoba prywatna, a czym innym te, które ponoszę jako aktor - dodał.