Pod koniec listopada Sejm
przyjął ustawę o in vitro
, która po ośmiu latach przywraca finansowanie tej procedury z budżetu państwa. Był to pierwszy obywatelski projekt przegłosowany przez nowy Sejm. Ustawa przeszła już również w Senacie i czeka już wyłącznie na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.
- Pochylę się nad tymi przepisami tak jak nad każdą ustawą, podchodzę do tego bardzo spokojnie - deklarował prezydent w rozmowie z PAP.
Szef jego gabinetu, Marcin Mastalerek mówił z kolei na antenie Polsat News, że Duda
nie będzie blokował ustawy
.
- Znając prezydenta Dudę, według mojej wiedzy, nie będzie on blokował takiego projektu, ale oczywiście musi zobaczyć ostateczną wersję na biurku - mówił.
O
odmowę podpisania
ustawy o finansowaniu in vitro zaapelował natomiast do prezydenta
przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
.
"Episkopat wielokrotnie zabierał głos w sprawie zapłodnienia pozaustrojowego, które - podkreślmy - nie jest metodą leczenia niepłodności. Na temat prób
in vitro
wypowiadał się już dawno temu papież Pius XII. W przemówieniu do uczestników II Kongresu Światowego Płodności i Bezpłodności, 19 maja 1956 r. podkreślił, że próby te są "do odrzucenia jako niemoralne i absolutnie niedozwolone". Niemoralne jest wytwarzanie embrionów ludzkich przeznaczonych jako dostępny "materiał biologiczny". Wiele listów skierowanych było bezpośrednio do Pana Prezydenta, w tym list z 17 lipca 2015 r. zawierający analogiczną prośbę" - przypomina
abp Stanisław Gądecki
.
Jak wyjaśnia, Kościół w swoim nauczaniu "odwołuje się zarówno do argumentów prawno-naturalnych jak i religijnych".
"Ludzkie życie jest wartością podstawową i niezbywalnym dobrem. Domaga się zatem bezwzględnej ochrony, a więc niezależnie od okresu i jakości życia człowieka. Metoda in vitro tymczasem jest
eksperymentowaniem na człowieku
, jego swoistą "produkcją" stanowiącą "formę zawładnięcia życiem ludzkim". Zwykle nie wszystkie wyprodukowane embriony przenosi się do narządów rodnych kobiety. Niektóre, określane jako "nadliczbowe", niszczy się lub zamraża. Zatem w ramach metod, które pozornie mają służyć życiu, mamy do czynienia z zamierzoną selektywną aborcją" - pisze.
"Drugi z naszych argumentów odwołuje się do
prawa dziecka
, aby być powołanym do życia w wyniku aktu małżeńskiego jego rodziców, a nie w efekcie technicznej procedury za pośrednictwem osób trzecich, których działanie zapewnia powodzenie zabiegu" - zauważa Gądecki i powołuje się na słowa Jana Pawła II.
"Jan Paweł II wskazywał, że techniki sztucznej reprodukcji są "nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego". Papież tłumaczy zatem, że poczęcie dziecka nie może być zastąpione techniczną procedurą, gdyż w takiej optyce dziecko staje się niejako "produktem" stworzonym w laboratorium".
Trzeci argument, jaki przytacza przewodniczący KEP, dotyczy natomiast stwierdzenia, że
"dziecko nie jest rzeczą, do której ktoś miałby prawo posiadania".
"Dziecko zawsze jest darem, a małżonkom nie przysługuje prawo do posiadania dzieci, a jedynie "prawo do podjęcia takich aktów naturalnych, które same przez się są przyporządkowane przekazywaniu życia". Pragnienie dziecka nie może usprawiedliwiać jego "produkowania", podobnie jak niechęć wobec dziecka już poczętego nie może usprawiedliwiać porzucenia go lub zniszczenia".
Gądecki podkreśla przy tym, że choć dzieci poczęte przez in vitro nie są "gorszymi dziećmi" i są obdarzone ludzką godnością, to można zastanawiać się nad oceną samego czynu, jakim jest in vitro.
"In vitro nie jest jedynym sposobem poczęcia dziecka, który budzi poważne moralne wątpliwości. Wszyscy przecież uważamy, że coś jest nie w porządku, gdy np. do poczęcia dziecka dochodzi w wyniku użycia przemocy".
Według przewodniczącego KEP ludziom "mniej wyrobionym etycznie" może być trudno zrozumieć drugi z przytoczonych przez niego argumentów, jednak "pierwszy i trzeci z nich są oczywiste dla każdego człowieka poprawnie używającego rozumu i posiadającego pewne doświadczenie życiowe". Apeluje również o stworzenie programu "prawdziwego leczenia niepłodności".
"Bezpłodność jest ciężką próbą. In vitro jednak nie jest metodą leczenia niepłodności. Środki przeznaczone na tę metodę byłyby lepiej przeznaczyć na badania prowadzące do rzeczywistego wyeliminowania różnych przyczyn bezpłodności czy też jej wyleczenia. Przede wszystkim konieczne jest więc
stworzenie narodowego programu prawdziwego leczenia niepłodności
. Współczesna medycyna wskazuje bowiem jasno, że
usunięcie medycznych lub psychologicznych przyczyn niepłodności daje znacznie większe szanse na urodzenie zdrowego dziecka niż procedury sztucznie wspomaganego rozrodu
. Ból małżonków nie mogących mieć dzieci jest zrozumiały i słusznie budzi współczucie. W wielu przypadkach bezdzietność pozostaje tajemnicą, którą być może zrozumiemy dopiero po drugiej stronie życia. Warto jednak zawsze rozeznać, czy Bóg nie powołuje małżonków do szczególnej odpowiedzialności za dzieci już urodzone, np. poprzez adopcję czy rodzicielstwo zastępcze" - czytamy w liście do prezydenta.
"Zdaję sobie sprawę, że niekiedy nawet samo przypuszczenie, że ktoś mógłby negatywnie oceniać metodę in vitro może spowodować - jak stało się to np. w przypadku prof. Wojciecha Roszkowskiego - atak ze strony polityków a także ostracyzm w niektórych środowiskach naukowych. Podziały w tej sprawie nie przebiegają wzdłuż linii podziałów partyjnych. Pamiętam także, że - z uwagi na konstytucyjną zasadę autonomii i wzajemnej niezależności Kościoła i państwa, a także z uwagi na to, że czyn, o który proszę wymaga odwagi - nie mogę wywierać na Pana Prezydenta jakiegokolwiek formalnego nacisku. Niemniej wolno mi apelować do Pańskiego sumienia, które to sumienie czyni różnicę między zwykłym politykiem, a mężem stanu" - kończy apb Gądecki.