fot. East News
Krakowski
ksiądz Łukasz Sz.
z bractwa Świętego Piusa X był jedną z osób, która w połowie stycznia usłyszała
zarzut handlowania fałszywymi paszportami covidowymi
. Poznański sąd uznał jednak, że duchowny może opuścić areszt, ponieważ
społeczna szkodliwość jego czynu jest znikoma
. Decyzja nie spodobała się prokuraturze zaangażowanej w sprawę.
Łukasz Sz. został początkowo aresztowany na 3 miesiące. Miał należeć do jednej z grup, która handlowała certyfikatami. Poznańska prokuratura uważa, że
duchowny pośredniczył
między sprzedawcami paszportów a osobami niezaszczepionymi. Brał nawet 100-200 zł od osoby.
Gazeta Wyborcza
podała, że zatrzymany mógł uczestniczyć przynajmniej w sześciu takich transakcjach.
Jednak 3 lutego sędzia
Sławomir Jęksa
uchylił areszt, ponieważ uznał, że oskarżony nie działał w zorganizowanej grupie przestępczej. Co więcej, jego zdaniem znaczenie tego dokumentu w Polsce jest "znikome".
"Wreszcie, co nieuniknione, nie sposób nie dostrzec, że
znaczenie w Polsce unijnego certyfikatu
szczepienia przeciwko COVID-19 było w czasie inkryminowanym, jak i w dalszym ciągu,
z racji pasywnej postawy władz państwowych jest znikome
. Tymczasem szacowanie społecznej szkodliwości naruszeń prawa musi się odbywać przede wszystkim z uwzględnieniem specyfiki polskiej" - tłumaczył Jęksa w pisemnym uzasadnieniu.
Duchowny musi się teraz meldować trzy razy w tygodniu na posterunku policji oraz ma zakaz kontaktowania się z innymi osobami zamieszanymi w handel. Za podobne oszustwo w Polsce grozi nawet
do 8 lat pozbawienia wolności
.
Rzecznik prokuratury w Poznaniu nie chciał komentować sprawy.
- Wbrew pozorom nie chodzi jedynie o poświadczenie nieprawdy w dokumentach, ale także o
oszustwo na szkodę Narodowego Funduszu Zdrowia
. Fundusz płaci bowiem za każde fikcyjne szczepienie, a oszuści niszczą szczepionki, by zatrzeć ślady. Tymczasem taka szczepionka mogłaby zostać podana innej osobie - miał powiedzieć jeden ze śledczych w rozmowie z
Wyborczą
.