Dziś po południu pod siedzibą Telewizji Polskiej przy ulicy Woronicza w Warszawie grupa mężczyzn
zamontowała barierki
. Wczoraj po południu tym samym miejscu odbyły się protesty zwolenników PiS i "wolnych mediów".
Już wczoraj warszawska policja odgrodziła teren taśmą policyjną na prośbę przedstawiciela TVP, który wnioskował o wypłotowanie obiektów przy ulicy Woronicza.
"Wypłotowanie jest elementem wsparcia technicznego naszych działań spowodowanych m.in. zgromadzeniami spontanicznym" - przekazano w komunikacie.
Pierwsi protestujący pojawili się pod budynkiem po godzinie 16. O godzinie 20 dołączyli do nich dotychczasowi pracownicy TVP czy politycy PiS, m.in. Mateusz Morawiecki czy Przemysław Czarnek, którzy przekonywali, że Donald Tusk wprowadził
stan wojenny
.
- Szanowni państwo, musimy być razem. Musimy bronić przede wszystkim Polski, polskiej niezależności, naszej demokracji. To historyczny moment. Rząd Tuska bezprawnie pozbawił nas mediów publicznych. Teraz będzie propaganda, jaką sączył TVN i niemiecki Onet. Nie pozwólmy na to - apelował były premier.
Sprawa ma związek z decyzją ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza, który odwołał w środę prezesów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Chwilę później stacje TVP Info oraz TVP3 przestały emitować swoje programy.
Media nieoficjalnie donoszą, że pracownicy TVP i TVP Info, zatrudnieni w trakcie kadencji poprzedniego rządu, otrzymują wypowiedzenia od pracodawcy.