Dziennikarka sportowa
Iza Koprowiak
w wywiadzie dla branżowego dwumiesięcznika
Press
opowiedziała
o pracy dziennikarki sportowej w środowisku piłkarskim.
Twierdzi, że była
molestowana przez jednego z redakcyjnych kolegów z
Przeglądu Sportowego.
Przełożony dziennikarki w czasie wyjazdu służbowego Koprowiak miał dopuścić się molestowania:
- Gdy jechaliśmy samochodem,
zaczął mnie łapać za udo.
Kiedy bardzo dosadnie powiedziałam mu, by zabierał ręce,
nazwał mnie k... i swoim paziem
- powiedziała magazynowi dziennikarka.
Kobieta opowiada, że
nie zgłosiła nigdzie zachowania swojego kolegi.
Powiedziała o tym tylko swojemu przełożonemu.
- Dwa lata później, po innym wyskoku tego dziennikarza, ówczesny naczelny zaczął mnie dopytywać o sytuację z 2016 roku. Opowiedziałam, jak było. Ten dziennikarz stracił swoją funkcję, podobno również z tego powodu - mówi Koprowiak Pressowi.
- Teraz poszłabym do naczelnego i powiedziała, że nie wyobrażam sobie dalszej współpracy z tą osobą. Zrobiłabym burzę.
Ten dziennikarz pracuje już w innej redakcji
- dodała dziennikarka.
Dziennikarka nie podała nazwiska dziennikarza, który dopuścił się molestowania, jednak czytelnicy wskazują, że chodzi o
Tomasza Włodarczyka
, który współpracował z dziennikarką w Przeglądzie Sportowym. Dziennikarz pracuje obecnie w serwisie sport.pl.
Włodarczyk jak
do tej pory nie odniósł się do fali oskarżeń.
Wywiad z Koprowiak jest szeroko komentowany w sieci.
Do sprawy odniósł się
Paweł Wilkowicz obecny przełożony Tomasza Włodarczyka:
Sprawę skomentował także w swoim
felietonie Krzysztof Stanowski
z weszlo.com. Dziennikarz uważa, że
molestowanie mogło nie mieć miejsca, bo wszyscy byli pijani:
"Ja sobie coś tam posprawdzałem, na ile mogłem. Ustaliłem następujące fakty: cztery osoby wracają z materiału, trzy pod mniejszym lub większym wpływem alkoholu (ale generalnie pijane) oraz trzeźwy kierowca.Ten kierowca powiedział mi dzisiaj mniej więcej coś takiego: - Nie pomyślałbym, że w tym samochodzie miało miejsce molestowanie seksualne. Oczywiście nie widziałem wszystkiego, bo prowadziłem samochód i patrzyłem do przodu, ale z mojej perspektywy wyglądało to tak:
on pijany, usypiał i pokładał się na niej, dodatkowo obrażał ją w brzydki sposób, ona go odepchnęła, bo to nic miłego, jak się pijany pokłada i kazała mu spierdalać, a on ją znowu zwyzywał bardzo nieprzyjemnie i po chamsku, od szmat.
Z mojej perspektywy to nie było molestowanie, tylko pijacki bełkot" - napisał Stanowski.
"Gdy mężczyźni kłócą się po pijaku i wyzywają od najgorszych to nikogo to nie rusza, gdy robi to mężczyzna wobec kobiety…
Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest miłe, to nie jest fajne, nie należy tego akceptować, ale o ile (o ile!) nie doszło do molestowania,
to nie popadajmy w paranoję
. Jedzie dwójka młodych ludzi samochodem -
on pod wpływem alkoholu i ona pod wpływem alkoholu. Padają chamskie słowa. I tyle? Może tyle. Może wcale nie tyle, może było coś więcej?
"- dodał.
Nie wszyscy podzielają jednak zdanie Stanowskiego: