W połowie października
Jerzy Stuhr spowodował kolizję drogową, będąc pod wpływem alkoholu
. Aktor potrącił motocyklistę mając
0,7 promila
alkoholu we krwi. Miał także próbować uciec z miejsca wypadku:
Dzień po zdarzeniu aktor wydał oświadczenie, w którym przekazał, że "
bardzo żałuje i przeprasza
, że podjął tę najgorszą w jego życiu decyzję o prowadzeniu samochodu". W oświadczeniu przekonywał także, że będzie współpracował ze służbami:
"Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji" - zapewnił aktor.
Fakt
dotarł teraz do
zeznań mężczyzny, który został potrącony
przez Stuhra. Jak podaje dziennik Sławomir G. jechał odebrać jedzenie z firmy cateringowej, w której sobie dorabiał. Mężczyzna posiada wyższe wykształcenie i nigdy nie był karany. Cała sytuacja miała zostać
nagrana przez kamerkę zainstalowaną na jego kasku
. Mężczyzna w trakcie zeznań opowiedział, jak wyglądał wypadek i jego pościg za uciekającym aktorem:
- Kończąc manewr skrętu, zauważyłem po swojej stronie czarny obiekt - pojazd. To były ułamki sekund, kiedy poczułem uderzenie na moim ciele - zeznał G.
-
Usłyszałem ogromny huk. Poczułem się jakby w stanie nieważkości
- relacjonował moment potrącenia.
Potrącony mężczyzna w trakcie zeznań wyjaśnił, że po uderzeniu przez auto aktora nie upadł na jezdnię tylko dlatego, że posiada ponadstandardowe umiejętności w kierowaniu motocyklem:
- Firma KTM produkująca motocykle zatrudnia mnie do pokazów motocyklowych i wykonywania nimi różnych manewrów - uzasadniał.
- Oglądając później to zdarzenie na kamerze, uważam, że to był cud - powiedział w trakcie przesłuchania.
Jak wyjaśniał potrącony mężczyzna,
aktor miał uciec z miejsca zdarzenia.
Sławomir G. ruszył za nim w pościg i, jak zeznał, musiał przekroczyć ponad 50 km/h, by dogonić lexusa, którym jechał Stuhr.
- Kiedy próbowałem kontynuować jazdę, trzymając kierownicę także lewą ręką, w pewnym momencie odczułem ogromny ból, jakby ktoś mi wbił w rękę ogromną igłę, jak długopis, coś mi w ręce strzeliło - tłumaczył śledczym, mówiąc, dlaczego kierował motorem tylko jedną ręką w czasie pościgu za Stuhrem.
Sławomirowi G.
udało się dogonić sprawcę.
Ten twierdził, że nic takiego się nie wydarzyło, kiedy jednak przekazał, że wezwie policję, aktor miał
ponownie próbować uciec
:
- Po zejściu z motocykla użyłem wobec kierującego niecenzuralnego słowa „co ty jesteś pierd***, potrąciłeś mnie i uciekasz?”. Jak do niego podszedłem, to on miał otwartą szybę i na moje stwierdzenie powiedział coś w stylu "niemożliwe" - napisano w treściach zeznań ofiary Stuhra.
Mężczyzna ponownie
ruszył w pościg za aktorem
. Ten, według zeznań miał próbować go zepchnąć:
- Umożliwił mi to ruch samochodów, który skumulował się przy kolejnym skrzyżowaniu na wysokości ulic Karmelickiej i Królewskiej. Próbował we mnie wjechać, zepchnąć mnie. Ja dodałem troszeczkę gazu i znów zahamowałem. On wtedy jechał buspasem, to było przed skrzyżowaniem z Karmelicką, kiedy buspas stawał się też pasem do skrętu w prawo dla innych aut. Zablokowałem mu zatem możliwość dalszej jazdy pasem do skrętu w prawo - opowiedział w śledztwie.
- Sytuacja pozwoliła mi na ponowne zejście z motocykla i dzięki temu mogłem go powstrzymać przed ucieczką, używając na początku słów „"
bandyto, przestań uciekać
" - dodał.
Sławomir G. twierdzi, że aktor cały czas szukał sposobu, by uciec:
- Próbował cały czas dojeżdżać mi do nóg i ucieczki. Próbował wykorzystać każdą sekundę do ucieczki.
Mężczyzna po potrąceniu musiał
nosić temblak przez 7 dni:
- Jak ból się nasilał i był już nie do wytrzymania, zadzwoniłem po karetkę, zanim na miejscu pojawiła się policja. Ja nie chciałem jechać do szpitala, ale pielęgniarka lub ratowniczka z karetki przekonywała mnie, byśmy pojechali na prześwietlenie.
Oprócz tego, jak twierdzi
Fakt,
Sławomir G. zeznał, że aktor przekonywał policję, że potrącony mężczyzna udaje i niemożliwe by jego auto miało z nim kontakt.
Stuhr miał także utrudniać badanie alkomatem.
- Z opowiadania Dariusza (kolegi potrąconego, który przyjechał odebrać motor) wiem też, że pan Stuhr miał utrudniać badanie alkomatem. Policjantka musiała powtarzać testy i kilka razy instruować go jak ma dmuchać. Dariusz mówił mi też przez telefon, że pan Stuhr wydmuchał 0,7 promila i przyznał się wobec policjantów do spożycia jednej może dwóch butelek wina.
fot. East News