Jak informował w środę szef MEN
Dariusz Piontkowski
, od 25 maja w klasach 1-3 w zostaną uruchomione zajęcia opiekuńcze oraz konsultacje dla maturzystów i uczniów klas ósmych.
- Szkoły podstawowe uruchomią jakąś formę zajęć dydaktycznych, oczywiście w niewielkich grupach, z zachowaniem reżimu sanitarnego, jak w przedszkolach - tłumaczył.
Przyznał też, że
nauczanie zdalne ma swoje mankamenty
, a część uczniów w ogóle nie bierze udziału w zajęciach realizowanych na odległość. Zdradził też, że w związku z tym w ministerstwie znalazły się
pieniądze na sprzęt komputerowy
dla dzieci.
- Mówiliśmy o tym wielokrotnie, że zdajemy sobie sprawę, że
ta forma nauczania ma pewne mankamenty.
One są związane choćby z dostępnością do szybkiego internetu czy sprzętu komputerowego. Aby ten problem rozwiązać, w ostatnich tygodniach znaleźliśmy dodatkowo
kilkaset milionów złotych
na to, aby wspomóc szkoły, wspomóc samorządy w zakupie sprzętu komputerowego, dostępu do internetu. Duża część firm internetowych umożliwia w celach edukacyjnych dostęp darmowy do sieci - mówił Piontkowski.
- Rzeczywiście część uczniów tak samo jak i w tradycyjnej formule nauczania,
niezbyt gorliwie
chce wypełniać swoje obowiązki szkolne - dodał
- Wprowadzenie kształcenia na odległość było wymuszone przez pandemię.
To nie był wymysł ministra edukacji, premiera czy rządu.
W całym świecie, w całej Europie podobne środki zaradcze na pandemię podjęto.
Wciąż nie wiadomo, czy i kiedy do szkół wrócą uczniowie pozostałych klas. Wczoraj wiceminister edukacji
Maciej Kopeć
zasugerował, że w tym roku szkolnym już się to nie uda. W rozmowie z WP wspomniał, że MEN wyda rozporządzenie, które będzie mówiło o przedłużeniu ograniczenia w funkcjonowaniu szkół do
26 czerwca.
- Nie ma takiej decyzji, aby uruchomić pracę pozostałych klas szkół podstawowych i szkół ponadpodstawowych - mówił.
MEN pisze natomiast o terminie 7 czerwca. Sprawę próbował wyjaśnić rzecznik rządu
Piotr Muller
:
- W rozporządzeniu, nad którym pracujemy, rzeczywiście
zawieszamy klasyczne zajęcia dydaktyczne do końca roku szkolnego, ale to nie oznacza, że dzieci nie wrócą już do szkół.
Takiej decyzji nie ma - stwierdził w rozmowie z TVN24.