Pod koniec czerwca
Robert Biedroń
poinformował na konferencji prasowej, że
władze Wiosny upoważniły go do rozmów z Koalicją Europejską o wspólnym starcie w wyborach parlamentarnych.
Nie spodobało się to profesor
Magdalenie Środzie
, która pisze, że "
upadek Biedronia można było przewidzieć"
. Winą za wszystko Środa obarcza
doradcę Biedronia Marcina Anaszewicza, byłego wiceprezesa Wiosny.
"Upadek Biedronia można było (od jakiegoś czasu) przewidzieć, głównie z powodu jego prawej ręki niejakiego Anaszewicza.
Każdy lider ma jakiś swój cień (swojego demona?), który prowadzi go na manowce. Schetyna ma aż trzech.
Właściwie odpuściłam Wiosnę, gdy okazało się, że nie da się oderwać jej projektu od "autorytetu" wszechobecnego doradcy. I niezależnie od tego jakie błędy popełniał, jak szkodliwe miał pomysły, Biedroń słuchał się go bez zastrzeżeń" - napisała Środa.
"
Dzięki czemu para Marcin Anaszewicz - Sylwia Spurek pojadą do Brukseli i pewno tam zostaną. Cały wielki, wspaniały projekt okazał się być katapultą dla dwójki karierowiczów.
Ile trzeba będzie czekać na coś nowego w polityce? Póki co mamy nową starą koalicję i chaos po lewej stronie sceny politycznej" - dodała.
Później w kolejnym poście stwierdziła, że
"grzechem pierworodnym Biedronia" było zerwanie współpracy z Barbarą Nowacką
. Dodała, że przez Anaszewicza "Wiosna stała się wylęgarnią jednej gwiazdy".
"Odpowiadam na pytania: grzechem pierworodnym Biedronia było zerwanie (polityczne) z Barbarą Nowacką: projekt parytetowego przywództwa był bardzo dobry. Wiosna byłaby mniej gwiazdorska bardziej obywatelska i merytoryczna. Ale Anaszewicz był przeciw. Nie mógł przecież promować i Nowackiej i bliskiej mu Spurek" - napisała Środa.
"
To Anaszewicz podjął decyzję, by partia stała się wylęgarnią jednej gwiazdy: Biedronia
i, doprawdy trudno było wśród spektakli go promujących zobaczyć kogokolwiek innego" - dodała.