fot. East News
Podczas spotkania z kierownictwem struktur siłowych Alaksandr Łukaszenka przekazał szczegóły dotyczące negocjacji z Jewgienijem Prigożynem. Przywódca Białorusi twierdzi, że 24 czerwca od godziny 8 dostawał "niepokojące informacje" o sytuacji w Rosji, dlatego skontaktował się z Władimirem Putinem, który poinformował go o buncie Grupy Wagnera.
- Zdałem sobie sprawę, że sytuacja jest trudna. Zrozumiałem też, że podjęto okrutną decyzję, która wybrzmiała w podtekście w przemówieniu Putina: załatwić ich - powiedział Łukaszenka.
Przywódca Białorusi miał poprosić Putina o rozpoczęcie rozmów z liderem buntu, jednak Prigożyn nie odbierał od niego połączeń. Dlatego Łukaszenka zdobył odpowiedni numer telefonu dzięki pomocy FSB i
skontaktował się z szefem Grupy Wagnera
o godzinie 11.
W pierwszym etapie rozmów mieli uczestniczyć również wiceminister obrony Rosji Junus-Bek Jewkurow i dyrektor FSB Aleksandr Bortnikow.
- Odebrałem telefon. Rozmowa jest euforyczna. Jewgienij w pełnej euforii. Przez pierwszą rundę 30 minut
rozmawialiśmy przy pomocy przekleństw
. Wyłącznie. Przekleństw było 10 razy więcej […] niż w normalnym słownictwie - relacjonował.
Prigożyn zaczął żądać wydania ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu i szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa oraz oświadczył, że musi się spotkać osobiście z Putinem. Łukaszenka miał podkreślić, że nikt "nie wyda mu ani Szojgu, ani Gierasimowa, zwłaszcza w tej sytuacji", a Putin "nawet się nie spotka, nie będzie rozmawiał przez telefon".
Lider wagnerowców zagroził, że "pojedzie do Moskwy", na co jego rozmówca stwierdził, że
zostanie "zmiażdżony w pół drogi jak pluskwa"
.
- Długo go przekonywałem i na koniec powiedziałem: Wiesz, możesz robić, co chcesz, ale nie obrażaj się na mnie, brygada została przeniesiona do Moskwy, jak w 1941 roku, będziemy bronić Moskwy. Ponieważ taka sytuacja dotyczy nie tylko Rosji. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że jest to nasza ojczyzna, ale dlatego, nie daj Boże, by ta smuta [bezkrólewie - red.] zaczęła się w Rosji, a przesłanki do tego były kolosalne, że następni w kolejce bylibyśmy my - relacjonował Łukaszenka.
Dodał, że
traktuje Rosję jako swoją ojczyznę
, dlatego tak mocno zaangażował się w rozwiązanie konfliktu. Ponadto Prigożyn miał być pod wpływem dowódców Grupy Wagnera, którzy wrócili z frontu i "widzieli tysiące swoich zabitych".
Łukaszenka potwierdził, że szef wagnerowców przyleciał już do Mińska swoim samolotem oraz zapewnił, że na terenie Białorusi nie powstaną punkty werbunkowe Grupy.