Kilka dni temu
High League
ogłosiło, że 18 marca w katowickim Spodku do oktagonu znowu wejdzie
Denis Załęcki.
Ma on zmierzyć się w pojedynku z Pawłem Tyburskim.
Występ Załęckiego, który znany jest w środowisku jako zadymiarz, nie spodobał się
Mai Staśko
. Aktywistka zwraca uwagę, że
"gloryfikuje on przemoc
" i "stygmatyzuje osoby zgłaszające przestępstwa na policję":
"Człowiek, który bije z partyzanta kilku na jednego,
bierze udział w napadach grupowych, grozi śmiercią
, ma wielki tatuaż »śmierć konfidentom«, normalizuje i gloryfikuje przemoc jako 'wychowanie', opowiada, jak chciałby skatować i wyrzucić kogoś na śmietnik, każe milczeć mężczyźnie, który po jego pobiciu chciał iść na obdukcję, opowiada, jak zostawiłby na śmierć nielubianą przez siebie grupę społeczną, stygmatyzuje osoby, które chcą zgłaszać przestępstwa na policję, przez co młodzi ludzie po przemocy mogą nie skorzystać z pomocy. Po filmie 'Nie wiem, ale się dowiem' na jego temat to naprawdę nieodpowiedzialne" - napisała Staśko na Twitterze pod postem federacji High League, która poinformowała o walce Załęckiego.
Federacja w żaden sposób odniosła się do komentarza Staśko, zrobił to jednak
Malik Montana
, który jest twarzą organizacji. Raper zapytał ją, czy nie widzi jaką krzywdę wyrządza i czy
nie widzi w swoim działaniu hipokryzji:
"Czemu ty tak na siłę wszędzie atencji szukasz? Czy miałaś kiedyś chwilę, w której sama ze sobą się konfrontujesz i liczysz, ile dobrego a ile złego wyrządzasz? Nie wierzę, że nie widzisz hipokryzji w swoim działaniu i tego ile złego wyrządzasz" - napisał raper.
Później do sytuacji odniósł się
sam Załęcki
, który zasugerował, że działania
Staśko to hejt.
Nawiązał też do śmierci swojego kolegi, freak fightera Mateusza Murańskiego:
"Jak wiecie, Mateusza nie ma już z nami, był moim dobrym kolegą i jest to przykład, co masowy hejt może zrobić człowiekowi. Największą prowodyrką hejtu w sieci moim zdaniem, jest wszystkim doskonale znana
Maja Staśko, która za wszelką cenę próbuje wymazać swoje błędy przeszłości 'dobrem'
, które również czyni i nie można jej tego odmówić, ale głównie nagania do masowego hejtu. Jak wiecie lub nie, wczoraj Maja postanowiła opisać mnie na swoim Instagramie, gdzie śledzi ją ponad 200 tysięcy osób, a jaki był efekt jej działań? Zapraszam na następne story" - napisał Załęcki.
Zawodnik pokazał
screen z hejtem
, z którym się spotkał po komentarzu Staśko. Poprosił ją, by zastanowiła się,
czy jej działalność przynosi szkodę
, czy pożytek i
zacytował też Mahatmę Gandhiego:
"Jest to przykładowy screen, bo na wszystkie nie starczyłoby mi kafelek. Więc ja się pytam Maju, czy widzisz, jak szkodliwa jest konkretnie TWOJA działalność w internecie? Jak odniesiesz się do tego, że z twojego powodu ludzie (bo nie tylko ja) dostają groźby i życzenia śmierci, nie tylko dla siebie, również dla swoich rodzin czy jak w moim przypadku dla małej dziewczynki? Ja jestem silny psychicznie, ale są ludzie, którzy tak silni nie są. Zastanów się, czy twoja działalność w internecie przynosi więcej szkody, czy pożytku i miej świadomość, że jesteś prowodyrką masowego hejtu, o którym tak dużo mówisz. Wiem, że ktoś Cię bardzo skrzywdził parę lat temu, jest mi szczerze przykro z tego powodu, ale odgrywanie się za to na innych z tego świata, jest co najmniej nieetyczne, a ponoć etyka to jedna z twoich głównych wartości, którymi się kierujesz w życiu. Przemyśl, do czego prowadzą twoje działania i zamiast działać ze złem na tak szeroką skalę, może zacznij od siebie.
»Musisz być zmianą, którą chcesz zobaczyć na świecie« - mówił Gandhi
i jest to moja dzisiejsza rada dla Ciebie! Mimo wszystko życzę Ci dużo dobrego i mniej nienawiści do innych" - dodał Załęcki.
Staśko natychmiast odpowiedziała na wpis Załęckiego. Stwierdziła, że opisała jedynie przemoc stosowaną przez niego:
"Opisałam udowodnioną przemoc - pobicia, groźby - tego człowieka. On oskarżył mnie, że ponoć byłam 'osiedlową prostytutką', po czym deklaruje się jako ofiara hejtu, wykorzystując do tego tragiczną śmierć Mateusza. Jeśli myśleliście, że przemocowcy nie potrafią bardziej - potrafią" - napisała.
"I nie, nie opisałam Denisa. Opisałam jego przemoc. Człowiek, który bije z partyzanta kilku na jednego, bierze udział w napadach grupowych, grozi śmiercią, ma wielki tatuaż »śmierć konfidentom«, normalizuje i gloryfikuje przemoc jako 'wychowanie', opowiada, jak chciałby skatować i wyrzucić kogoś na śmietnik, każe milczeć mężczyźnie, który po jego pobiciu chciał iść na obdukcję, opowiada, jak zostawiłby na śmierć nielubianą przez siebie grupę społeczną, stygmatyzuje osoby, które chcą zgłaszać przestępstwa na policję, przez co młodzi ludzie po przemocy mogą nie korzystać z pomocy" - przypomniała Staśko.
"Co jest gorsze - pobicia, grupowe napady, groźby, mówienie o skatowaniu człowieka i wyrzucenie na śmieci - czy opisanie tego? To jest dosłownie człowiek, który normalizuje hejt w przestrzeni publicznej - grozi ludziom śmiercią, skatowaniem i robi z tego swój znak rozpoznawczy. Ja z tym walczę. Jeśli ktoś jest odpowiedzialny za hejt, to Denis, bo co rusz go stosuje publicznie, bez skrupułów. Ale jak zawsze proszę Was - nie naśladujcie Denisa i nie życzcie mu śmierci, skatowania ani nie groźcie pobiciem. To jest przemoc. Ja na to nie przyzwalam i sama nigdy nie stosuję. Nie bądźcie równie przemocowi, jak on. Nie stawiajcie się sprawcami przemocy. Krytyka - tak. Przemoc - nie" - dodała Staśko.