fot. East News
W połowie sierpnia w mediach pojawiła się informacja, że były europoseł PiS
Ryszard Czarnecki usłyszał zarzuty
. Sprawa dotyczy ponad
200 tysięcy euro
zwrotów za tzw.
kilometrówki
, które, jak twierdzą śledczy, polityk pobrał niezgodnie z prawem, gdy był europosłem PiS. Proceder miał trwać od 10 czerwca 2009 roku do 12 listopada 2013 roku
w Warszawie, Brukseli i Strasburgu. Polityk miał podawać nieprawdę w sporządzonych i podpisanych dokumentach, co do "miejsca zamieszkania w kraju, a następnie złożenia we wskazanym powyżej okresie 243 wniosków o zwrot kosztów podróży". Wiadomo, że Czarnecki nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Twierdzi, że to nagonka polityczna, a za sprawę odpowiadają jego asystenci, którzy wypełniali wspomniane dokumenty:
Teraz
Gazeta Wyborcza
dotarła do dokumentów prokuratury. Z ustaleń śledczych wynika, że politykowi w latach 2009-2013 europarlament zwrócił koszty 243 zadeklarowanych przejazdów. 203 przejazdy, czyli łącznie ponad 120 tys. km dotyczyło trasy Warszawa - Jasło, 27 przejazdów na ponad 79 tys. km dotyczyło trasy Jasło - Bruksela - Jasło, a 9 przejazdów na 23 tys. km dotyczyło trasy Jasło - Strasburg - Jasło. Oprócz tego zwrócono mu także koszty kilkudziesięciu podróży do innych miast.
Gazeta Wyborcza
podaje,
że na 19 pojazdów wskazanych w dokumentach ówczesnego europosła PiS tylko jeden miał być sporadycznie używany przez polityka
. Według śledczych mogłoby to oznaczać, że wpisane numery rejestracyjne mogły być podawane przypadkowo lub być po prostu wymyślane. Dziennik twierdzi, że dwa samochody w ogóle nie istniały. Z kolei inne auto miało być trwale uszkodzone w 2011 roku i
trafiło na złom
. Co istotne w 2012 roku europoseł miał zadeklarować, że w lutym 2012 roku jechał tym autem z Warszawy do Jasła.
Oprócz tego trzy inne rejestracje w rzeczywistości miały być przypisane do
dwóch motorowerów i motocyklu
. Jeden z numerów rejestracyjnych należał do
ciągnika
. Z dokumentów wynika, że pojazdem z tą rejestracją przejechał trasę z Berlina do Łaz i z Łaz do Szczecina. Kolejnym z aut polityk miał podróżować w 2010 r., jednak okazało się, że
wyprodukowano je dopiero pięć lat później
.
Czarnecki zapytany przez
Wyborczą
o ustalenia prokuratury, które ujawnili dziennikarze stwierdził, że wszystko będzie wyjaśniał przed śledczymi, jednak nie zgadza się z zarzutami i to nie on odpowiada za nieprawidłowości:
- Wszystkie okoliczności będę wyjaśniał w prowadzonym postępowaniu, którego akt jeszcze nie znam. I wreszcie podkreślam kolejny raz: to nie ja sporządzałem te rozliczenia, o czym wielokrotnie informowałem opinię publiczną. Nie zgadzam się z zarzutem, że dopuściłem się nadużyć. Doszło do błędów, których istotę zamierzam wyjaśnić w postępowaniu. Gdy powziąłem wiedzę o zaistniałych błędach, zwróciłem należności z tych błędów wynikające. Oczywiście wolałbym, aby do takich błędów nie doszło - powiedział
Wyborczej
Czarnecki.