fot. kadr z wideo, portal brd24.pl
Portal brd24.pl opisał historię pana Adama, który od lat
wykonuje zdjęcia nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów
na ulicach Warszawy i wysyła zgłoszenia do Straży Miejskiej czy policji. Pewnego razu standardowo wykonywał fotografie przed szkołą podstawową, jednak
grupa mężczyzn posądziła go o pedofilię
i sami wezwali odpowiednie służby.
Adam podczas drogi do pracy mija prywatną szkołę podstawową przy ul. Świętojerskiej, gdzie od kilku lat dokumentuje kierowców, którzy łamią zakaz zatrzymywania się i postoju.
- Rodzice zwykle zajeżdżają tam wielkimi autami terenowymi czy SUV-ami na ostatni moment, około 7:50 zaczyna się tam "sajgon". Parkują w obrębie skrzyżowania, przed przejściem, na przejściu. Ci, którzy dziecko wypuszczą z auta, zawracają nawet w takich miejscach, albo zatrzymują się i ucinają sobie pogawędki. Kiedy mam chwilę czasu po drodze do pracy, to zatrzymuję się na chwilę i
w ciągu kilku minut dokumentuję 3-5 takich wykroczeń
, czasem nawet znacznie więcej - opowiadał w rozmowie z portalem.
Mniej zadowoleni z działalności pana Adama są na pewno sami kierowcy, którzy muszą płacić mandaty w wysokości nawet 500 zł.
- W związku z tym oczywiście spotykam się z nienawiścią.
Słyszę pod swoim adresem wulgaryzmy, sugestie seksualne
, co niezbyt chyba przystoi osobom zamożnym, zawożącym dziecko do szkoły, w której czesne kosztuje 1600 zł - podkreślił.
28 października jak zwykle przechodził obok szkoły i przy okazji udokumentował kilka nieprawidłowo zaparkowanych samochodów. Szybko otoczyła go grupa mężczyzn, których Adam rozpoznawał z widzenia. Postanowił zarejestrować obywatelskie zatrzymanie.
- Otoczyli mnie i
oskarżyli, że robię tu zdjęcia dzieciom
. Wezwali policję. Ponieważ nie mam ścisłych godzin pracy, postanowiłem zaczekać. Zrobiłem to też dlatego, żeby nie mieli "dowodu", że uciekłem, bo czegoś się bałem - wyjaśnił.
Mężczyźni krzyczęli, że Adam rzekomo robi zdjęcia dzieciom, że uczniowie boją się tutaj przechodzić. Po kilkunastu minutach pojawili się na miejscu funkcjonariusze, którzy wysłuchali i spisali zeznania. Policjanci pouczyli zatrzymanego mężczyznę, że jeśli poczuł się pomówiony, może złożyć zawiadomienie w prokuraturze.
- Wszystko to odebrałem jako obrzydliwą próbę zastraszania mnie za to, że przeze mnie źle parkujący rodzice zaczęli dostawać mandaty. Niczego się nie obawiam. Straż Miejska i policja mają od lat wiele dowodów, że te zdjęcia ode mnie właśnie z tego miejsca do nich też trafiały - przyznał.
Ponadto zapowiedział, że
dalej będzie zgłaszać wykroczenia
i nie da się zastraszyć.
- Przy tym akurat widzę, że teraz rzadziej samochody rodziców tu się pojawiają. Widocznie zaczęli się uczyć prawidłowego parkowania - dodał.