fot. East News
Chiński rząd
stopniowo rezygnuje z nazwy
"Tybet"
na rzecz mandaryńskiej nazwy regionu -
"Xizang"
. W połowie listopada chińskie organy państwowe opublikowały białą księgę zatytułowaną "Zarządzanie Xizang w nowej erze". Xizang jest używany w odniesieniu do oficjalnej nazwy południowo-zachodniego regionu.
Dokument ten prezentowany był w październiku na chińskim forum w tybetańskim mieście Nyingchi. Wówczas chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi odrzucił zachodnie obawy dotyczące praw człowieka i zaprosił międzynarodowych gości na kolejną zorganizowaną przez rząd prezentację kultury etnicznej tego regionu. Już wówczas na prezentacji pojawiała się nazwa "Xizang".
- Tym razem chiński rząd rygorystycznie zmienia nazwę we wszystkich oficjalnych dokumentach i komunikatach, co ma na celu spełnienie ich politycznych ambicji legitymizacji ich roszczeń do Tybetu poprzez podział i unicestwienie Tybetu - powiedział Newsweekowi Tenzin Lekshay, rzecznik Centralnej Administracji Tybetańskiej, tybetańskiego rządu na uchodźstwie.
Pekin twierdzi, że jego polityka poprawiła życie mieszkańców Tybetu. Wspominana biała księga wychwalała politykę Komunistycznej Partii Chin. Stwierdzono w niej, że państwo osiągnęło "zwycięstwo w walce ze skrajnym ubóstwem, które nękało Xizang przez tysiące lat".
Oprócz tego napisano w niej, że władze pomogły ludziom ze wszystkich środowisk etnicznych w regionie "rozwinąć solidne zrozumienie naszego narodu i naszego kraju, a także historii, kultury i religii".
Jak opisuje
Newsweek
w lutym członkowie niezależnej misji informacyjnej, upoważnionej przez Biuro Praw Człowieka ONZ, stwierdzili, że zdecydowana większość dzieci w Tybecie, czyli około
1 miliona, została umieszczona w szkołach z internatem,
w przeciwieństwie do chińskiej średniej krajowej wynoszącej 20 procent. Są one praktycznie wyłącznie
nauczane w języku mandaryńskim
, a wszystko oparte jest na chińskiej kulturze:
"W rezultacie tybetańskie dzieci
tracą umiejętność posługiwania się językiem ojczystym
i zdolność do łatwego porozumiewania się z rodzicami i dziadkami w języku tybetańskim, co przyczynia się do ich asymilacji i erozji ich tożsamości" - stwierdzili eksperci.
- Chińscy przywódcy doskonale zdają sobie sprawę, że ich okupacja Tybetu, w tym system przymusowych szkół z internatem, w których obecnie mieszka milion tybetańskich dzieci, jest postrzegana przez społeczność międzynarodową jako poważny problem, dlatego dosłownie próbują wymazać Tybet z globalnej świadomości, zastępując nazwę Tybet chińskim słowem "Xizang"" - powiedział Newsweekowi Lhadon Tethong, dyrektor Tibet Action Institute, grupy zajmującej się obroną praw Tybetańczyków.