Gościem dzisiejszego programu
Onet Rano
była
Hanna Lis
. Dziennikarka
komentowała wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego
i tłumaczyła Jarosławowi Kuźniarowi, że elity takie jak oni nie rozumieją,
o co chodzi biednym wyborcom z "Polski powiatowej".
Lis stwierdziła, że "nie podzielała hurraoptymizmu wynikającego z sondaży”:
-
Ja byłam bardzo sceptyczna, byłam chyba w tej mniejszości, która nie podzielała tego hurraoptymizmu,
który wynikał z sondaży przed eurowyborami. Mi się wydawało, że to będzie remis z przewagą, niewielką dla PiS. Więc jako pesymistka nie byłam tak niemile zaskoczona jak niektórzy.
- Problem polega na tym, że my w tych naszych warszawskich, gdańskich, krakowskich bańkach kompletnie nie rozumiemy,
nie czujemy tego, co się dzieje w Polsce powiatowej, w małych miasteczkach, wsiach.
- Nie, ja myślę, że czujemy. Czujemy. Tu w Warszawie dużo ludzi jest właśnie stamtąd. Ja, ja jestem z małej miejscowości pod Wrocławiem. Ale chodzi o to, że brakuje nam sposobu, żeby im opowiedzieć tą historię - odpowiedział Hannie Lis prowadzący.
Lis: Jest problem komunikacyjny, straszny…
Kuźniar: A oni mówią: ile wam tam trzeba? To masz…
Lis:
Jest pytanie, czy można to jakoś przebić? Bo odpowiedzieć socjalem na socjal?
Dziennikarka przyznała, że czas polityki "anty-PiS" się skończył. Dodała też, że opozycja nie ma propozycji dla młodych:
- Umówmy się. Paliwo pod tytułem anty-PiS to już wiemy, że się wyczerpało dawno temu, już w 2015
, więc ciągnięcie tego było dużą naiwnością. Mogę nad tym ubolewać, ale prawda jest taka, że młodych ludzi nie porywa Trybunał Konstytucyjny, ani demolka sądów, ani to co my nazywamy teraz demontażem państwa prawa. Trzeba tych młodych zaangażować, a ja nie słyszę takiego wyraźnego głosu, propozycji dla młodych ludzi. Nie wiem: walka ze zmianami klimatu, walka z plastikiem, ułatwienia w pierwszej pracy.
My cały czas poruszamy się w bańce, która i dla młodych i dla Polski pozawarszawskiej czymś abstrakcyjnym. Nie wiem, jakie ma propozycje przewodniczący Schetyna.