Wczoraj w mediach pojawiły się informacje na temat
zakupu
biura poselskiego
ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka
, które zakupiło tzw. antyradar, czyli urządzenie
Yanosik GTR
. Kosztowało ono prawie 1500 złotych i informuje o utrudnieniach na drodze m.in. remontach i wypadkach, ale także o miejscach, gdzie kontrolowana jest
prędkość i fotoradarach
.
Minister nie mógł się tłumaczyć, że o tym nie wiedział o tym zakupie, ponieważ pod sprawozdaniem z wydatków biura widnieje jego własnoręczny podpis. Dlatego też Adamczyk postanowił wydać w tej sprawie oświadczenie, w którym tłumaczy, że zdecydował się na ten zakup, bo zależało mu na
"maksymalnym bezpieczeństwie podróży":
"Nie zgadzam się z przypisaniem mi roli
pirata drogowego
, a tak odbieram dzisiejszą publikację dziennika
Fakt.
Z całą mocą podkreślam, że prowadząc pojazd, zawsze stosuję się do obowiązujących przepisów. Z pewnym zdziwieniem przyjąłem fakt, że redakcja jako główną funkcję opisanego urządzenia wskazała właśnie tę dotyczącą ostrzegania przed fotoradarami i kontrolami policji. Szanowni państwo, nie mierzcie wszystkich swoją miarą!" - napisał.
"Zdecydowałem się na ten zakup, bo zależało mi na maksymalnym bezpieczeństwie podróży. Opisywane urządzenie w tym pomaga, informując w czasie rzeczywistym o wszelkich niespodziewanych sytuacjach, które mogą wystąpić na drodze, np. wypadkach, remontach czy innych zagrożeniach" - napisał dalej minister.
"Aplikacja, z której według firmy każdego miesiąca korzysta ponad 1,5 mln kierowców, zwraca też uwagę na ograniczenia prędkości obowiązujące na każdym odcinku pokonywanej trasy. Warto podejmować różne
działania, które mogą pozytywnie wpłynąć
na poprawę sytuacji na polskich drogach" - podsumował.