Polacy
głosują dziś w
wyborach samorządowych
. Lokale wyborcze otwarte są do
21.00
. Jednak okazuje się, że nie wszyscy mają możliwość zagłosować.
Część wyborców, którzy chcieli oddać swój głos między innymi w
Warszawie i Krakowie
jako miejscu zamieszkania, odchodzi z kwitkiem z lokali wyborczych. Dowiedzieli się tam, że nie znaleźli się na listach.
Dotyczy to osób, które wnioski o dopisanie do rejestru wyborców składali przez
ePUAP.
System nie pozwolił na załączenie niezbędnych dokumentów
, przez co mieszkańcy chcący oddać głos w innej miejscowości niż miejsce zameldowania nie byli w stanie załączyć kompletu dokumentów: skanu dowodu osobistego oraz umowy najmu albo formularza PIT dowodzącego, że podatki płacą w np. w Warszawie.
System umożliwiał dodanie tylko jednego załącznika.
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego
Magdalena Pietrzak
stwierdziła, że za sytuację odpowiedzialne są
urzędy gmin:
- Jeśli chodzi o problemy z osobami, które próbowały dopisać się do rejestru wyborców i nie znalazły się dziś w spisie wyborców – oczywiście dotyczyło to osób, które składały wnioski przez ePUAP.
Za sytuację odpowiadają urzędy gmin. Do nich należy obowiązek dopisania do spisu wyborców.
Można tylko przypuszczać, że może te wnioski były zbyt późno złożone lub urzędy po prostu nie zdążyły – mają na to trzy dni. Może to były takie sytuacje, które były wątpliwe. Być może decyzje odmowne zostały wydane i wysłane pocztą do tych osób.
Głos w sprawie zabrało także
Ministerstwo Cyfryzacji
odpowiedzialne za funkcjonowanie platformy ePUAP:
"Jest nam przykro i jesteśmy zaskoczeni informacjami o tym, że niektóre osoby, które składały wnioski elektronicznie nie mogły ostatecznie zagłosować.
Ale o powody tego należy pytać dany urząd gminy. To nie Ministerstwo Cyfryzacji wydaje bowiem decyzje o wpisie, a właśnie organy gmin.
Powodów takiej sytuacji może być wiele, jednak z pewnością żadnym z nich nie jest wadliwa e-usługa, czy też platforma ePUAP"- napisano w oświadczeniu.