Pod koniec lipca przed
Pałacem Prezydenckim
i przed
Sejmem
odbywały się protesty przeciwko zmianom w sądownictwie wprowadzanym przez
Prawo i Sprawiedliwość
. Doszło do starć i bójek pomiędzy protestującymi a funkcjonariuszami policji. W mediach pojawiły się informacje, że jednym z mężczyzn atakujących agresywnie funkcjonariuszy był
"podstawiony przez TVP aktor
".
W sieci krążyła teoria, że jest to ukraiński student zatrudniany przez TVP. Informację podawali dalej w mediach społecznościowych politycy opozycji. Jednak
Telewizja Polska
i adwokat, który broni protestujących, zdementowali te doniesienia.
Okazało się, że to 27-letni
Michał M
. Popychał on dwóch funkcjonariuszy i krzyczał do nich
"ZOMO"
. Zdarzenie zostało nagrane i zrobiło karierę w sieci:
Dziś prokurator
Izabela Dołgań-Szymańska
poinformowała podczas konferencji prasowej, że
Michał M
. usłyszał już dwa zarzuty:
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty: użycia wobec dwóch funkcjonariuszy przemocy w postaci popychania i odpychania w celu zmuszenia ich do zaniechania czynności służbowej związanej z zabezpieczaniem zgromadzenia publicznego odbywającego się przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, a także znieważenia ich słowami obelżywymi.
Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Odmówił także składania wyjaśnień. Grozi mu kara do trzech lat więzienia.
Tymczasem prawicowe media i politycy rozpisują się na temat rodziny i przeszłości mężczyzny.
"To filmowiec, syn pracownika TVP, wnuk stalinowskiego prokuratora" - donosi portal wPolityce.