Gazeta Wyborcza
publikuje dziś efekty swojego śledztwa dotyczącego
Mateusza Morawieckiego
i
wykupienia przez niego gruntów kościelnych
. Okazuje się, że ziemię wartą wtedy
4 miliony
obecny premie
r kupił za 700 tysięcy złotych
. Dziś grunty te wyceniane są na
70 milionów
.
Morawiecki kupił
15 ha działki rolnej
na wrocławskim Oporowie
w 2002 roku
. Odkupił ją od parafii św. Elżbiety. Morawiecki był wtedy świeżo upieczonym członkiem zarządu BZ WBK. Za grunty zapłacił
700 tysięcy złotych
.
Według
Wyborczej
, działka już wtedy była warta
4 miliony złotych
, bo od 2001 roku radni Wrocławia pracowali nad planem zagospodarowania tych działek. To, że przez środek gruntu Morawieckiego będzie szła
"ulica główna ruchu przyspieszonego"
było według dziennika
"wiedzą powszechnie dostępną"
. Plan zagospodarowania uchwalono w 2003 roku.
Wyborcza cytuje wypowiedź jednego z ówczesnych członków zarządu miasta:
- Wierzycie, że członek zarządu wielkiego banku, radny sejmiku znający funkcjonowanie samorządu kupowałby kota w worku, nie sprawdzając, jakie jest przeznaczenie tych gruntów?
Mateusz musiał wiedzieć, że płaci ułamek tej kwoty, którą są warte działki
. To był czas inwestycyjnego boomu w mieście. Każdy, kto miał zamiar inwestować w ziemię, przed zakupem biegał do urzędu, by sprawdzić plany i studium. Przecież jego żona od lat działa na rynku nieruchomości!
Nie wiadomo jednak, dlaczego Kościół pozbył się gruntu tak tanio. W archiwum parafii ani w archiwum kurii nie ma żadnych dokumentów dotyczących sprzedaży działki Morawieckiemu.
Wyborcza
opisuje też szerokie powiązania Morawieckiego z
wrocławskim samorządem
, wskazując, że "pozostawał w znakomitych stosunkach towarzyskich z kilkoma wrocławskimi urzędnikami". Musiał więc wiedzieć o planowanych inwestycjach.
W tle transakcji Morawieckiego pojawia się też
wątek afery gospodarczej
. Działkę, którą kupił premier, parafia otrzymała od skarbu państwa na podstawie ustawy, która przyznawała dolnośląskim parafiom prawo do ubiegania się o zwrot gruntów. Zajmowała się tym
Agencja Nieruchomości Rolnych
. Okazało się, że jej urzędnicy przekazujący działki Kościołowi od niektórych duchownych domagali się łapówek.
Prokuratura postawiła im wtedy nie tylko
zarzuty korupcyjne
, ale również
zarzuty narażenia skarbu państwa na stratę 32 mln zł
, bo parafiom przekazywane były działki zaplanowane pod inwestycje.
Morawiecki zeznawał w tej sprawie w prokuraturze w 2006 roku. Tłumaczył wtedy, że o możliwości zakupu działki dowiedział się od
księdza kardynała Henryka Gulbinowicza
, przyjaciela rodziny. Podobną wersję przedstawił ówczesny proboszcz parafii św. Elżbiety, zeznając w prokuraturze, że "nawiązanie kontaktu z nabywcą nastąpiło
w czasie spotkań towarzysko-religijnych
".
Wyborcza
opisuje dalej, jak Morawiecki obracał gruntem, by finalnie
przepisać go na żonę w 2013 roku
. Dziennik twierdzi, że premier kłamie w wywiadach, mówiąc, że podziału majątku z żoną dokonał wcześniej.
Wyborcza
sugeruje, że
kłamać może też żona Morawieckiego
, bo według Centrum Informacyjnego Rządu, Iwona Morawiecka dowiedziała się o działkach "
od znajomego
, który zajmował się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości", a nie, jak mówił Morawiecki, od kardynała Gulbinowicza.
W kwietniu tego roku wrocławscy radni po raz kolejny zmienili plan zagospodarowania dla gruntów kupionych przez Morawieckiego. Zgodnie z nim
wkrótce ma rozpocząć się tam budowa drogi
, co oznacza, że
państwo będzie musiało odkupić przynajmniej część działki
od Iwony Morawieckiej. Według ekspertów, grunt kupiony za 700 tysięcy złotych, dziś warty jest około
70 milionów
.