fot. East News
Szef Rady Europejskiej Donald Tusk
był wczoraj gościem programu
Fakty po Faktach
w TVN 24. Tusk zapytany o
zbliżające się państwowe obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej
powiedział, że
nie pojawi się na nich,
ponieważ rządzący w Polsce dali mu odczuć, że nie jest tam mile widziany:
- Pewne reguły, standardy, obowiązują. Jeśli kogoś chce się traktować jak gościa, to powinno się go traktować poważnie - powiedział Tusk na antenie TVN24.
-
Nie mam żadnych wątpliwości, że organizatorzy tej bardzo ważnej uroczystości postępują w taki sposób, by dać mi do zrozumienia, że nie chcą mnie tam widzieć.
A ja nigdy nie narzucam się ze swoją obecnością, gdy wiem, że
nie jestem mile widziany
- dodał były premier.
- To było wówczas na Westerplatte. Wszyscy przemawiali, ja nie miałem z tym żadnego problemu, pierwszym przemawiającym był prezydent Lech Kaczyński. Do głowy by mi nie przyszło, by łamać reguły i traktować kogoś w sposób nieprzystający do dyplomacji.
Donald Tusk został też
zapytany o aferę Piebiaka.
Stwierdził, że "hejt działa od kilku lat na szczycie władzy":
-
Ministerstwo sprawiedliwości stało się ministerstwem pogardy.
Wszystko wskazuje na to, że ministrowie znaleźli się w najbliższym otoczeniu ministra Ziobry właśnie dlatego, że są zdolni do takich rzeczy. To jest fascynacja złem, które bywa skuteczne w polityce - powiedział Tusk.
-
Hejt działa od kilku lat. Sam byłem ofiarą działań na przykład Jacka Kurskiego
. Dziś z parszywych zachowań zrobił się polityczny system. Mamy do czynienia z zorganizowanym systemem upokarzania, kampanią oszczerstw i to
wszystko jest ulokowane gdzieś na szczycie władzy
- dodał.