Minister w Kancelarii Premiera
i szef Stałego Komitetu Rady Ministrów Maciej Berek przekazał, że
rząd Donalda Tuska nie chce
zrealizować zadania, które wpisał do
KPO
gabinet Mateusza Morawieckiego, które dotyczy
oskładkowania umów śmieciowych
.
Tym samym dojdzie do starcia i niełatwych negocjacji pomiędzy rządem a Brukselą:
- W wymiarze zaprojektowanym przez poprzedników w KPO
ten kamień nie będzie realizowany
. Nie będziemy wprowadzać prostego oskładkowania wszystkich umów cywilnych, w tym umów o dzieło. Decyzja już zapadła. Takie rozwiązanie obciążyłoby pracodawców i wykonawców kwotą około 5-7 mld zł - mówi money.pl Maciej Berek.
Minister Kancelarii Premiera przekonuje, że umowy o dzieło są w niektórych grupach zawodowych podstawową formą zatrudnienia i zrównywanie ich z umowami o pracę jest błędnym założeniem:
- Umowa o dzieło w polskich warunkach prawnych czasami może stanowić substytut zatrudnienia, ale w znacznej mierze dotyczy osób, które nie chcą być zatrudnione na umowie o pracę. Są też sytuacje, gdy jest całkowicie uzasadniona, np. gdy artysta ma wykonać pomnik czy popiersie, on nie będzie chciał etatu.
Próba zrównywania tu umowy o dzieło z umową o pracę także w zakresie obciążeń składkami na ubezpieczenia emerytalne i rentowe jest błędna
- przekonuje minister Berek.
Rząd Mateusza Morawieckiego zobowiązał się do tego by "wszystkie cywilnoprawne umowy o pracę podlegały składkom na ubezpieczenie społeczne z wyjątkiem umów zlecenia zawartych z uczniami szkół średnich oraz studentami w wieku do 26 lat".
Obecny rząd zaczął odwlekać temat ozusowania umów w czasie. Początkowo podtrzymywano, że przepisy to regulujące wejdą w życie nie wcześniej niż w 2026 roku. Teraz przekazano, że reforma nie będzie realizowana, a przynajmniej nie w takiej formie, jaką przedstawiono Brukseli:
-
Będzie prowadzony dialog z Komisją Europejską
, który będzie na pewno trudnym dialogiem, czy istnieje możliwość przeskalowania tego w taki sposób, żeby to zachowało jakąś swoją racjonalność - zapowiada minister.
Serwis money.pl postanowił zapytać Komisję Europejską co stanie się, gdy kamień milowy nie zostanie zrealizowany. KE w odpowiedzi stwierdziła, że rewizje istniejących planów są możliwe tylko w czterech przypadkach: dla państw, które jeszcze nie włączyły rozdziału REPowerEU do swoich planów i dla takich, które chcą przekazać część z funduszy spójności na REPowerEU.
"Dwa pozostałe przypadki to ogólne wskazanie, że państwa mogą wnioskować o zmianę swoich planów, jeśli jest to uzasadnione obiektywnymi okolicznościami lub jeśli chcą przeznaczyć do 6 proc. środków na cele STEP, czyli strategiczne cele technologiczne (cyfryzację, rozwój bezemisyjnych źródeł energii czy energooszczędnych technologii, biotechnologię czy technologię kwantową)" - podaje money.pl
Serwis twierdzi, że Polska mogłaby spróbować wpisać swoje działania w ostatni punkt i wskazać obiektywne trudności, które uniemożliwiają realizację tego zadania. Kamień milowy dotyczący ozusowania umów zleceń ma znajdować się w czwartym wniosku o płatność, który ma być złożony do końca tego roku.
Jeśli KE nie zgodzi się na korektę kamienia milowego,
Polsce
może grozić utrata części środków
. Money.pl podaje, że mogłoby to być nawet kilkaset milionów euro. Jednak rozmówca serwisu uważa, że jeśli dojdzie do potrącenia, to nie będą to znaczące sumy.