W grudniu 2016 roku
Bartosz Horbowski
został oskarżony o obrazę uczuć religijnych, ponieważ wszedł do kościoła w czapce
oraz miał się zachowywać nieprzyzwoicie. Początkowo parafianie twierdzili, że mężczyzna pobił księdza, jednak nikt nie potrafił wyjaśnić, co dokładnie się wydarzyło. Teraz
sąd uniewinnił 24-latka
, ale prokuratura żąda kasacji wyroku.
Horbowski wybrał się w Wigilię Bożego Narodzenia na pasterkę na Górę Igliczną do sanktuarium Marii Śnieżnej. Jak relacjonuje
Gazeta Wyborcza
,
stanął w przedsionku kościoła i trzymał telefon
, który zabrała mu gospodyni księdza. Organista zaczął go szarpać, a ojciec ministranta popychać. Proboszcz
Andrzej Adamiak
, który rozdawał opłatki,
zdjął chłopakowi czapkę i rzucił ją na ziemię.
Kiedy zorientował się, że atakowany nagrywa całe zdarzenie,
miał się na niego rzucić z pięściami
.
Trzy lata później prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Horbowskiemu, ponieważ miał on obrazić uczucia religijne osób, które brały udział w całym zajściu.
- Samo wejście z takim impetem do kościoła. Moim zdaniem wejście w czapce było już zachowaniem niewłaściwym. Nie widziałam, by to pan Bartosz wytrącił tacę z opłatkami.
Gdyby jednak ten pan potrafił się zachować w kościele, nie byłoby sprawy
, nie byłoby tu nas dziś - mówiła przed sądem jedna z urażonych parafianek.
Ministrant, który był obecny na pasterce,
określił noszenie czapki profanacją
oraz stwierdził, że ktoś uderzył księdza w twarz przez co ten opuścił tacę z opłatkami, które zostały podeptane - a to uraziło jego uczucia religijne.
- Gdy wyrwał Bartkowi telefon, zaraz potem, jak strącił mu czapkę, to wtedy wypadły mu te opłatki. Ja jestem w ogóle w szoku, że o takie coś toczy się sprawa. Ludzie, którzy nie widzieli zajścia, zaczęli stawać po stronie księdza i w jego obronie. Chcieli księdzu pomóc.
A to oskarżony został pokrzywdzony
- przyznał pan Mateusz, ratownik górski, który był obecny tego dnia na pasterce. Sam miał na głowie czapkę, ponieważ, jak mówił, było tego dnia bardzo zimno.
Sąd podjął decyzję w oparciu o zapis z monitoringu, na którym widać, że
ksiądz nie został pobity
i to on zachowywał się agresywnie.
- To zdarzenie wzbudziło wiele różnych emocji i najwyraźniej te emocje udzieliły się i prokuratorom, i sądowi I instancji, bo obie te instytucje popełniły rażące błędy proceduralne - mówiła sędzia
Ewa Rusin
.