Donald Tusk
wybrał się dziś z "gospodarską wizytą" do polskich rodzin. Odwiedził, m.in. Zduńską Wolę, gdzie zjadł śniadanie z Bartkiem i Agnieszką.
"Zduńska Wola. Pan Bartek prowadzi firmę, pani Agnieszka uczy w podstawówce. Na pięć prób in vitro musieli wydać 100 tysięcy złotych. Mają dwójkę wspaniałych dzieci. Działalność firmy pana Bartka opiera się na wyjazdach - dobijają go rosnące ceny paliw" - tak tę wizytę opisano na Twitterze Platformy Obywatelskiej.
Pod blokiem w Zduńskiej Woli Tusk odbył krótką
konferencję prasową.
- Dla mnie jest rzeczą bardzo ważną, żeby wszyscy pamiętali o sobie nawzajem i niezależnie od tego jak dramatyczne rzeczy dzieją się przy naszej granicy, niezależnie od tego, że wszyscy myślimy o tej okrutnej wojnie, o tragicznym losie ukraińskich rodzin, żebyśmy potrafili także w tym samym czasie skupić się na problemach jakie i wojna, i wcześniejsze zjawiska - pandemia, drożyzna, koszty kredytów, (...) żeby to nam nie uciekło z pola widzenia - mówił.
- Nie można w żaden sposób pozwolić, żeby polskie rodziny poczuły się opuszczone, szczególnie w tak dramatycznej sytuacji.
Jak tłumaczył, zaczyna
"kolejną turę rozmów z Polakami"
, która będzie dotyczyć m.in.
kwestii kredytów mieszkaniowych.
- Kwestie mieszkań dla polskich rodzin stają się wyjątkowo istotne, też w kontekście setek tysięcy ukraińskich rodzin, które w Polsce zostaną na dłuższy czas. Trzeba zrobić wszystko, żeby uratować jedność i solidarność Polaków z Ukrainą i Ukraińcami, naszą gościnność. Ale to jest możliwe, kiedy ci, którzy ponoszą te ciężary - to są przede wszystkim polskie rodziny, samorządy, żeby czuły, że nie są same z tym wszystkim.
Lider Platformy Obywatelskiej odwiedził też centrum sportu w Zduńskiej Woli, w którym działa ośrodek pomocy uchodźcom. Następnie w Sieradzu spotkał się z panią Katarzyną, która przyjęła do swojego domu rodzinę z Ukrainy. Widział się też z panem Michałem, któremu w budowie domu pomagają rodzice.
Tusk zapewniał, że jego wizyty u "zwykłych Polaków" nie mają nic wspólnego z
kampanią wyborczą
.
- Nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek rozsądny chciał rozpisywać wcześniejsze wybory w sytuacji, kiedy jest wojna. Nie sądzę, aby ten problem się teraz pojawił, aby teraz Polacy musieli myśleć o kampanii wyborczej.