fot. East News; Facebook/BNP Paribas
PNP Paribas wystartowało z akcją "Gdzie są nasze Patronki?", w ramach której
szkoły są zachęcane do zmiany patrona na jedną z kobiet
, które zapisały się na kartach historii. Placówki, które przyjmą nazwisko patronki,
wezmą udział w konkursie i walce o grant
. Francuski
bank już wcześniej angażował się w ruch wzmacniania reprezentacji kobiet
w kampanii "Dlaczego nie ma kobiet na banknotach?".
- Wierzymy, że trzeba czerpać z różnorodności, bo tylko wówczas można osiągać lepsze wyniki.
Kobiety to przecież połowa tego świata, a mimo tego ich osiągnięcia są nadal pomijane.
Tym razem naszą uwagę przykuła zauważalna
dysproporcja płci patronów i patronek szkół
podstawowych oraz średnich w Polsce. Dlatego w najnowszej inicjatywie chcemy zwrócić uwagę właśnie na te kwestie, a ponieważ role społeczne są kształtowane już od najmłodszych lat, to
edukacja na temat roli kobiet
w biznesie, nauce czy kulturze, jest naszym zdaniem szczególnie ważna – mówiła
Agnieszka Konarzewska
, dyrektorka Departamentu Komunikacji Marketingowej w Banku BNP Paribas.
Na
stronie akcji
można przeczytać, że
aż 90% patronów szkół w Polsce to mężczyźni
. Akcję skrytykował
Przemysław Czarnek
, minister edukacji i nauki, który podkreślił, że
kobiety w Polsce częściej obejmują stanowiska kierownicze niż we Francji
.
Na tweeta ministra edukacji odpowiedział CEO polskiego oddziału BNP Paribas,
Przemek Gdański
, który wytłumaczył, że
"Gdzie są nasze Patronki?" to pomysł Polaków
.
To dopiero początek rozliczeń banku zmieniającego się świata.
Damian Kowalczyk
, radny warszawskiej dzielnicy Praga-Południe, wytknął na Twitterze, że
88% członków zarządu BNP Paribas to mężczyźni
. Temat podchwycili internauci, którzy zaczęli krytykować akcję.