1 lutego wystartował długo zapowiadany projekt Krzysztofa Stanowskiego, czyli Kanał Zero. Program rozpoczął się od
obszernego wywiadu
przeprowadzonego przez Przemysława Rudzkiego z pomysłodawcą przedsięwzięcia.
Stanowski opowiedział w nim o kulisach kanału.
- To była duża praca wielu osób, która zakończyła się sukcesem. Jak ogłosiłem, że Kanał Zero będzie miał około 400 tysięcy zł miesięcznych kosztów, to ludzie łapali się za głowę - wyjaśnił Stanowski.
Potem okazało się, że projekt pochłonie dwa razy większą kwotę.
- Dziś to urosło do
1,3 miliona zł miesięcznych kosztów
, 16 milionów w skali roku. Ale nie oznacza to, że biznes jest zagrożony, tylko zarabia od pierwszego dnia dobre pieniądze. Dokładamy nowe elementy, ale wiemy, że nas na to stać. Mamy bardzo dużą siatkę sponsorską. Jeśli ktoś myśli, że przesadziliśmy, że nie ma szans, no pomyłka. Zainwestowaliśmy 2 miliony zł w całe studio - podkreślił.
Podczas transmisji uderzył w kolegów z Kanału Sportowego.
- Kanał Sportowy traktuję jako
martwy projekt
. Mam wrażenie, że on upadł. Jeśli masz milion subów, a ogląda Cię 800-1600 osób na "lajwie" - to jest śladowe. Nie chcę być złośliwy, to czysta matematyka. Chłopaki próbują to podnieść w jakiś sposób, na razie nieudany. Czy swoim odejściem to zniszczyłem? Nie czuję się osobą, która zniszczyła ten projekt - powiedział.
Zdaniem Stanowskiego, osoba odpowiedzialna za upadek kanału to
Mateusz Borek
.
- Występ Mateusza w Arłamowie zniszczył Kanał Sportowy, bo pokazał tę twarz. To był absolutny gwóźdź do trumny, a potem ja musiałem mu na to odpowiedzieć. To nie jest nielegalne się przygotować. Trzeba było nie mówić tego. Ten moment był moim zdaniem końcem Kanału Sportowego. Zostałem sprowokowany i musiałem odpowiedzieć. A dawałem opcję, żebym nie odpowiadał - oświadczył.
Start Kanału Zero zebrał mieszane opinie widzów. Internauci zarzucili Rudzkiemu brak profesjonalizmu oraz stronnicze podejście.