fot. East News
Samuel Pereira
napisał wczoraj na Twitterze, że
temat Pegasusa to zasłona dymna
, która ma przykryć konflikty z prawem "podsłuchiwanych".
"Nie wierzcie Brejzie i Giertychowi, nie dajcie się zamulić" - nawołuje dziennikarz:
25 sierpnia 2019 roku
Telewizja Polska ujawniła SMS-y pochodzące z telefonu Krzysztofa Brejzy
, które miały dowodzić, że poseł instruował urzędników, jak mają działać, aby oczernić kontrkandydatów Ryszarda Brejzy. Wiadomości pochodziły z lat 2014-2015.
Wyniki rzekomego dziennikarskiego śledztwa pojawiły się w telewizji oraz w portalu TVP.Info -
Pereira był autorem materiału online.
Dziennikarz zapewnia, że informacje, na których oparł swój artykuł nie pochodzą z podsłuchów wykonanych przy oprogramowaniu Pegasus.
"Brejza i Giertych zrobią wszystko, żeby nic więcej na ich temat się nie ukazywało nigdzie i żeby poznać wszystkich informatorów, co wystraszy resztę, ale
ja nigdy ich nie ujawniłem i nie ujawnię. Oni wiedzą, że
newsy nie pochodzą z żadnego Pegazusa
, to sztuczna mgła" - podkreślił:
Brejza jest jednak przekonany, że to właśnie dzięki atakom hakerskim TVP uzyskało dostęp do treści jego SMS-ów.
Podobnego zdania jest
Roman Giertych
.
"Jest oczywiste, że CBA przy użyciu Pegasusa
wysysała informacje z mojego i Brejzy telefonu
. Następnie te informacje były
przerabiane i publikowane w TVP
aby w nas uderzyć":
Do wpisu Pereiry odniosła się żona i pełnomocniczka Krzysztofa Brejzy, Dorota.
"Pereira się boi. Boi się, bo to on jest autorem materiału (art. na portalu tvp info z 25.08.19), w którym opublikowano sfałszowane smsy pozyskane z telefonu Krzysztofa Brejzy":
Przypomnijmy, że Brejza udostępnił wykaz ataków wraz z datami - łącznie jest ich 33. Telefon polityka był hakowany od 26 kwietnia 2019 do 23 października 2019 roku, czyli
w trakcie kampanii wyborczej
przed wyborami parlamentarnymi. Brejza był wówczas szefem sztabu Koalicji Obywatelskiej: