W sierpniu tego roku świat obiegła informacja o śmierci Jewgienija Prigożyna. Szef Grupy Wagnera leciał niewielkim samolotem pasażerskim, który rozbił się pod Moskwą.
Szerzej o sprawie pisaliśmy tutaj:
Ukraiński portal Suspilne donosi, że organizacja ponownie
zaczęła werbować najemników
na Uralu. Ze wszystkimi chętnymi w wieku 20-55 lat będą podpisane kontrakty. Ich wynagrodzenie będzie wahało się między 80 i 240 tysięcy rubli, czyli około 3,6 tysiąca do 10,8 tysiąca zł.
Nowym liderem Grupy został
25-letni Paweł Prigożyn
, syn Jewgienija.
- Wszystko zostało tak, jak było: atrybuty, symbolika. Bierzemy tych, którzy już mają doświadczenie bojowe, w tym tych, którzy już byli w prywatnej firmie wojskowej. Jedyna różnica jest taka, że bierzemy ludzi z "cywila", a nie z miejsc pozbawienia wolności - powiedział przedstawiciel organizacji.
Jest jednak jeszcze jedna zmiana - Grupa została
podporządkowana rosyjskiej Gwardii Narodowej
. Inni najemnicy zostali podporządkowani armii.
Tymczasem Biełaruski Hajun, który zajmuje się obserwacją sprzętu i personelu wojskowego na Białorusi, relacjonuje, że w Homlu wylądował jeden z samolotów należących do rodziny Prigożyna. Nie wiadomo, kto był na pokładzie