Olga Tokarczuk
była uczestniczką jednego z paneli dyskusyjnych na powołanym przez siebie Festiwalu Góry Literatury. Laureatka literackiej Nagrody Nobla jest teraz szeroko krytykowana za swoje słowa dotyczące "adresatów jej książek".
Festiwal Góry Literatury, który Tokarczuk zainicjowała w 2015 roku, ma aktywizować kulturalnie i obywatelsko mieszkańców, edukować oraz prowokować dyskusje na temat ekologii, równości praw, tożsamości, wolności słowa, niemieckiego, czeskiego i polskiego dziedzictwa kulturowego, współpracy transgranicznej i zrównoważonego rozwoju regionu poprzez kulturę.
W swojej wypowiedzi noblistka poruszyła temat tego, do kogo adresowana jest literatura i do kogo sama kieruje swoje książki.
- Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy.
Literatura nie jest dla idiotów
. Żeby czytać książki
trzeba mieć jakąś kompetencję
, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze. Te książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą - tłumaczyła pisarka.
Tokarczuk przekonywała, że swoje powieści pisze "dla osób inteligentnych".
- Nie wierzę, że przyjdzie taki czytelnik, który kompletnie nic nie wie i nagle się zatopi w jakąś literaturę i przeżyje tam katharsis.
Piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych
, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są do mnie podobni, piszę do swoich krajanów - dodała.
W sieci pojawiły się komentarze zarzucające noblistce klasizm oraz elitaryzm. Posłanka Lewicy Paulina Matysiak uważa, że takie wypowiedzi mogą tylko zniechęcić do czytelnictwa.
Podobnie zareagowali youtuber Mietczyński oraz Rafał Ślusarz z PiS.
"Pod strzechami mieszkają idioci, którzy nie myślą i nie czują? Nie dość, że to nieprawdziwe, to jeszcze głęboko pogardliwe. Niestety" - napisała Maja Staśko: