fot. YouTube/East News
National Butterfly Center w Teksasie
ogłosiło, że w najbliższej przyszłości pozostanie zamknięte ze względu na bezpieczeństwo pracowników i gości. Powodem zamknięcia są
"ataki" ze strony aktywistów i politycznych działaczy
. Chodzi o
zwolenników Donalda Trumpa
powiązanych z ruchem
QAnon
, którzy twierdzą, że Centrum bierze udział w przemycie migrantów do Stanów Zjednoczonych.
Rezerwat motyli, który mieści się nad rzeką Rio Grande, od początku
sprzeciwiał się budowie muru
na granicy z Meksykiem i w 2017 roku
zaskarżył decyzję
Trumpa o budowie zapory. Tłumaczono, że podzieli ona obszar rezerwatu, co doprowadzi do jego zniszczenia. Oznaczałoby to zagrożenie dla blisko 200 gatunków motyli, ale również dla innych zwierząt żyjących na terenie rezerwatu: pancerników, kojotów, żółwi i rysiów.
Otwarta walka rezerwatu z administracją Trumpa wywołała reakcje w ruchu QAnon, którego zwolennicy twierdzą, że National Butterfly Center bierze udział w
zorganizowanym przemycie migrantów do Stanów Zjednoczonych
, a na terenie rezerwatu powstał
"port"
, do którego przypływają łodzie pełne migrantów. Władze rezerwatu są regularnie atakowane w mediach społecznościowych, alarmowano, że otrzymują groźby śmierci, grożono również ich rodzinom.
W zeszłym tygodniu zdecydowano o trzydniowym zawieszeniu prac rezerwatu, bo w sąsiednim McAllen odbywał się
zjazd zwolenników Trumpa
nawołujących do uszczelnienia granic. Lokalni działacze Partii Republikańskiej mieli grozić "szturmem" na rezerwat.
W środę władze rezerwatu ogłosiły, że pozostanie on
zamknięty na dłużej
, jednocześnie prosząc o wsparcie finansowe. W wydanym oświadczeniu podkreślono, że powodem decyzji są "zakłócenia wynikające z kłamliwych i oszczerczych ataków wymierzanych przez politycznych działaczy".
"Zarząd North American Butterfly Association dołoży wszelkich starań, aby podjąć niezbędne kroki do ponownego otwarcia. Będzie to wymagało nabycia dodatkowego sprzętu zabezpieczającego i prawdopodobnie dodatkowego personelu" - czytamy.