Powołanie
Adama Andruszkiewicza
na stanowisko
sekretarza stanu w Ministerstwie Cyfryzacji
wywołuje ogromne kontrowersje. Nawet
Stanisław Tyszka
z Kukiz’15 ocenił na antenie
Radia Zet,
że nominacja byłego posła jego partii to "kompromitacja intelektualna i moralna" premiera Mateusza Morawieckiego.
Nowego sekretarza stanu nazwał "Misiewiczem Morawieckiego".
Głos w tej sprawie postanowił zabrać w końcu Kornel Morawiecki, przewodniczący koła
Wolni i Solidarni
, do którego do piątku należał Andruszkiewicz.
W rozmowie z
Super Expressem
ojciec premiera przyznał, że rozmawiał na temat nominacji Andruszkiewicza z synem:
-
Wiedziałem, że Mateusz, że pan premier chce w jakiś sposób skorzystać z kontaktów Adama Andruszkiewicza, które ten prowadzi w mediach społecznościowych. Rozmawiałem z Mateuszem na jego temat. Poleciłem synowi Andruszkiewicza do rządu
. Choć z mojego punktu widzenia, odejście Adama to osłabienie mojego koła WiS. I nie powiedział, że zostaje teraz wiceministrem. Bezpośrednio mnie też nie informował, że odchodzi z WiS. Ale życzę Adamowi powodzenia! - powiedział Morawiecki.
Na pytanie
czy to Kornel Morawiecki "załatwił" byłem prezesowi Młodzieży Wszechpolskiej pracę, Andruszkiewicz odpowiada
, że "w ten sposób by tego nie określił":
-
Absolutnie bym tego w ten sposób nie określał. To zbyt wysokie stanowisko, aby ktoś komuś coś załatwił. Proszę pozwolić, ale o kuluarowych rozmowach opowiadał nie będę. Nie chcę zdradzać takich rzeczy
- powiedział Andruszkiewicz Super Expressowi.
Zapytany o swoje kompetencje stwierdził:
"Posiadam wykształcenie wyższe, to ważna kompetencja"
i dodał, że "nie trzeba być informatykiem ani programistą, aby pełnić funkcję, którą miałem zaszczyt objąć."