Kleiłem plakaty i zamiatałem biuro. Niewiele osób mówiło po angielsku, więc tłumaczyłem dla ekip filmowych i polityków. Trafiłem tam na amerykańskich polityków, którzy uciekli z oficjalnej delegacji mającej się przyglądać temu, jak się "demokratyzuje" Polska. Potem oni załatwili mi stypendium.
Wszystko, co tak dobrze wygląda w moim CV, zawdzięczam sobie.
Moi rodzice zainwestowali w naukę języka, a mama przyjaciela zaprosiła mnie do Australii.